Oto mamy papieża Franciszka. Ciekawy jest to wybór, gdyż wyboru dokonał jezuita.
Mówi się, że wybór argentyńskiego kardynała z Buenos Aires był wielkim zaskoczeniem. Trudno jednak do końca z tym twierdzeniem się zgodzić, skoro już 8 lat temu kardynał Jorge Bergoglio był w gronie kandydatów do tronu Piotrowego. Niewątpliwie zaskoczeniem było imię, które wybrał sobie papież.
Oto mamy papieża Franciszka. Ciekawy jest to wybór, gdyż wyboru dokonał jezuita. Z jednej strony twarda, rycerska duchowość ignacjańska, a z drugiej duchowość franciszkańska, delikatna, wrażliwa i miłosierna, gdy za grzech się żałuje. Tym sposobem papież Franciszek daje do zrozumienia, że Kościół na nowo musi przylgnąć do Chrystusa, jeżeli chce być wiarygodną wspólnotą, a nie jedynie charytatywną organizacją pozarządową. Nie chodzi więc o sprawnie zarządzane przedsiębiorstwo, lecz duchową rzeczywistość pomagającą lepiej żyć i do Boga prowadzić.
Z pewnością będzie to kontynuacja pontyfikatu Benedykta XVI, lecz w nowym jego wydaniu i z powiewem świeżego południowoamerykańskiego powietrza. Papież Bergoglio pochodzi z tej części świata, gdzie chrześcijaństwo prężnie się rozwija, stanowiąc żywioł godny uwagi. Dodatkowo pochodzi z regionu widocznych społecznych rozwarstwień – wąskie grupy posiadających i szerokie rzesze ludzi mających niewiele lub niemających nic. Dlatego uwrażliwienie na sprawy "opcji preferencyjnej na rzecz ubogich" – o czym pisał Jan Paweł II – będzie dla nowego papieża sprawą ważniejszą niż zazwyczaj. Wystarczy przeglądnąć bibliografię piśmienniczą, by dostrzec społeczną wrażliwość Franciszka.
Kto nigdy nie przeżył sytuacji biedy i nigdy nie doświadczył związanych z nią problemów lub już dawno zapomniał, że biednym kiedyś był – ten nigdy nie pojmie zasady solidarności z ludźmi poniewieranymi, ubogimi, a przede wszystkim pokrzywdzonymi. Argentyński Jezuita to człowiek wrażliwości społecznej, nie tej lewicowej i nie tej prawicowej, lecz po prostu ewangelicznej.