Jesteśmy na wojnie. Nie politycznej, ale środowiskowej i kulturowej. Właśnie ogłoszono mobilizację w obronie Ewy Wójciak.
Pani dyrektor Teatru Ósmego Dnia dokonała wulgarnego wpisu na Facebooku. W 2013 roku to tak, jakby wysłać oświadczenie do wszystkich gazet, radia i telewizji. Jeśli ktoś jest osobą publiczną, a chce zabrać głos prywatnie, nie używa do tego portali społecznościowych.
„Opinii” Ewy Wójciak nie da się obronić, jako przypadkowej, bo język jest jej tworzywem artystycznym i używa go z pełną świadomością. Potwierdziła zresztą, że nie dokonała wpisu w stanie pomroczności jasnej. To była celowa prowokacja, podobnie jak wtedy, gdy komentując słynne oskarżenie Palikota, że „Jarosław Kaczyński ma krew na rękach” wyznała: „Palikot powiedział głośno coś, co sama bym chętnie powiedziała, tylko że mnie nikt nie posłucha”. Dziś wreszcie udało się znaleźć odpowiednio duże audytorium.
Co mogą w tej sytuacji zrobić ludzie, którzy cenią niegdysiejszy dorobek „ósemek”? Spuścić zasłonę milczenia. Wiadomo, tak byłoby najlepiej. Ale się nie da, bo oburzenie jest powszechne. No to bronić treści, dystansując się od formy. Tyle, że i treść nie bardzo pasuje, by się pod nią podpisywać. Może więc wolność wypowiedzi? Może. Sęk w tym, że granicą tej wolności jest naruszanie wolności innych. A „wpis” pani Wójciak jest… mówiąc eufemistycznie obraźliwy i agresywny. Pozostał tylko jeden sposób. Odwrócenie ról i obrona Ewy Wójciak jako tej, która nie obraża lecz jest obrażana. A jako ofiara „nagonki” powinna u każdego wzbudzić poczucie obowiązku zasłaniania jej przed linczem. Pod tym hasłem już nie było problemu z zebraniem dwustu podpisów. Zadziałał efekt kuli śniegowej.
Ta dość ekstremalna akcja ratownicza była możliwa tylko dlatego, że społeczeństwo znajduje się w stanie wojny kulturowej. Nie politycznej, ale właśnie kulturowej i środowiskowej. Temperatura cały czas jest podgrzewana, wszyscy trzymają pistolety pod poduszką. I na hasło „biją naszych” zawsze stawią się hufce gotowe bronić nawet tak przegranej sprawy jak bluzg pani dyrektor. Wystarczy pokazać wroga i powiedzieć: my się bronimy, a nie atakujemy. Wpis to tylko pretekst, ale tak naprawdę to ONI znów pokazują swój brak tolerancji, zaściankowość i nienawiść. Lada moment należy się spodziewać interwencji rządowej „rady przeciw mowie nienawiści, ksenofobii oraz dyskryminacji w życiu publicznym” (miała powstać przed świętami). Oczywiście w obronie Ewy Wójciak.