Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Czas poszerzyć widownię

Niezłomny lajkonik. Był aktorem, dyrektorem teatru, jednym z pierwszych spikerów Polskiego Radia, felietonistą, publicystą politycznym, pisarzem, przede wszystkim jednak Krakowiakiem do szpiku kości.

Mowa o Zygmuncie Nowakowskim (1891–1963), którego postać przypomniano właśnie w Domu Zwierzynieckim, oddziale Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Okazją stała się przypadająca w tym roku 50. rocznica jego śmierci.

Wolność Polski najważniejsza

Lokalizacja ekspozycji nie jest przypadkowa. Ze Zwierzyńcem bowiem Nowakowski był związany przez 48 lat swojego przedemigracyjnego żywota. „Bom Krakowiak! Z Półwsia Zwierzynieckiego” – deklarował z dumą w 1952 r. w „Liście z Krakowa”, nadanym na falach Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Tu się urodził przy ul. Smoleńsk, tu jako dziecko mieszkał w oficynie Dworku Łowczego przy ul. Kościuszki, gdzie dziś mieści się Instytut Wydawniczy Znak. Tutaj też topił się jako szesnastolatek w wiślanym wirze obok klasztoru norbertanek i tu chodził na mecze ukochanej Cracovii, na której boisku chciał być po śmierci pochowany. Tu wreszcie miał willę „wybudowaną pięcioma palcami” (czyli za wysokie honoraria otrzymywane za felietony wystukiwane przezeń na maszynie do pisania). „Nie jestem rdzennym krakowianinem, bo tylko z urodzenia. Ja pochodzę z wyższych sfer! Z ojca górala i matki lwowianki. Czyż może być piękniejsza kombinacja?” – mówił przekornie w audycji radiowej. Po ojcu nosił zacne góralskie nazwisko Tempka, potem przybrał jednak jako pseudonim artystyczny nazwisko panieńskie matki, której przez całe życie był wdzięczny za wyrzeczenia poniesione dla jego wychowania i wykształcenia. Multimedialna wystawa „Emigrejtan. Zygmunt Nowakowski. Krakowianin na wygnaniu” przedstawia najważniejsze sfery działalności „niezłomnego lajkonika”, jak zwano go po wojnie na londyńskiej emigracji. – Pokazujemy go jako człowieka bezkompromisowego, wiernego swoim przekonaniom, dla którego jedną z najwyższych wartości była wolność Polski. Potrafił o nią walczyć zarówno jako żołnierz Legionów, jak i publicysta – mówi Bartosz Heksel, kurator wystawy.

W Krakowie znam każdy kamień

Na ekspozycji zaaranżowanej plastycznie przez Wacława Sawicza można zobaczyć m.in. zdjęcia młodego legionisty „Konrada” (tak bowiem brzmiał pseudonim legionowy Nowakowskiego), dokumenty osobiste pisarza (m.in. indeks uniwersytecki „Sigismundusa Tempki”, który to student stał się potem doktorem filozofii Wszechnicy Jagiellońskiej), zbiory jego cieszących się wielką poczytnością felietonów z „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” (miał ponoć co tydzień 3 mln czytelników), wielką fotografię Domu Prasy przy ul. Wielopole, gdzie owe felietony powstawały, wreszcie reprodukcje jego emigracyjnych tekstów, manifestów niezgody na pojałtański prządek w Europie. Jego postawa stała się symbolem niezłomności polskiej emigracji niepodległościowej. Przypominała gest Rejtana, więc zaczęto go nazywać „Emigrejtanem”.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy