Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Tego głosu nie trzeba poprawiać

Mieszkająca w Krakowie znana śpiewaczka operowa skończy wkrótce 100 lat. Nadal jest osobą skromną, ciepłą, serdeczną, pełną kultury i łagodności. Starsi melomani pamiętają jej występy na scenach operowych Krakowa i Śląska.

Artystka urodziła się 30 kwietnia 1913 r. w Bystrej Śląskiej (koło Bielska-Białej). Pochodziła z rodziny Twardych, kultywującej tradycje muzyczne. Początki jej muzycznej edukacji miały miejsce już w domu rodzinnym. Kształcenie na poziomie szkoły średniej odbywała w Bielsku-Białej i Cieszynie. Tam też debiutowała jako śpiewaczka w wieku 12 lat podczas szkolnego przedstawienia. – Śpiewałam głosem z natury postawionym, choć nie miałam jeszcze świadomości wokalnej – wspominała po latach. Studia muzyczne odbywała w Krakowie, w Konserwatorium Towarzystwa Muzycznego.

Pierwszym pedagogiem Marii Vardi (taki obrała sobie pseudonim artystyczny) była słynna śpiewaczka Helena Zboińska-Ruszkowska (1877–1948). Dobre podstawy wokalne oraz wrodzona muzykalność przyszłej artystki sprawiły, że Zboińska-Ruszkowska potwierdziła gotowość artystyczną swej studentki po zaledwie dwóch latach jej kształcenia. „W tym głosie nie ma co poprawiać, rozwinie się sam na scenie” – stwierdziła.

Młoda i zdolna

Debiut sceniczny młodej sopranistki odbył się w Zakopanem. W 1936 r. wzięła udział w spektaklach „Verbum nobile” i „Widm” Stanisława Moniuszki. Wcześniej, w 1934 r., śpiewała w estradowym wykonaniu „Stabat Mater” Luigiego Boccheriniego. Przedwojenne lata Marii Vardi to koncerty i występy radiowe (często z jej profesorką) w Krakowie. W tym mieście artystka spędziła również lata okupacji niemieckiej. Śpiewała dość często, ale wyłącznie na koncertach dla Polaków. Słynne były wówczas domowe koncerty u Morbitzerów przy ul. Wrzesińskiej. Bezpośrednio po zakończeniu wojny Maria Vardi intensywnie włącza się w nurt życia muzycznego. Już w 1945 roku śpiewa we Wrocławiu Zofię w „Halce” Moniuszki. W 1946 roku zostaje członkiem Towarzystwa Operowego w Krakowie (jego dyrektorem był znany dyrygent Walerian Bierdiajew). Z tym zespołem śpiewa m.in. premiery „Madame Butterfly” Pucciniego, „Fausta” Gounoda, „Strasznego dworu” i „Verbum nobile” Moniuszki oraz „Pajaców” Leoncavalla. Jeszcze w grudniu 1948 roku krakowianie mogą podziwiać jej interpretację tytułowej roli w operetce R. Frimla „Rose Marie”. Ale koronną partią artystki będzie wówczas i później „Butterfly”. W popularnym wtedy tygodniku „Przekrój” (nr 148 z 1948 r.) ukazała się notka o następującej treści: „Maria Morbitzerowa jest młodą, zdolną śpiewaczką, ponadto ładną. Debiutowała niedawno w partii tytułowej »Madame Butterfly« w Operze Krakowskiej. Należy do artystów, których należy popierać, a więc ją popieramy”. 1 września 1949 roku śpiewaczka została zaangażowana do Opery Śląskiej, czołowej wtedy sceny operowej w kraju. Jej solistką pozostawała przez kolejnych 17 lat. Na jej scenie stworzyła szereg znakomitych kreacji wokalno-aktorskich. Jej repertuar operowy obejmuje ogółem około 30 głównych partii od Mozarta po Gablenza i Różyckiego. Była oceniana bardzo wysoko przez krytykę muzyczną i lubiana przez partnerów scenicznych. „Do najbardziej pracowitych i sumiennych artystek należy Maria Vardi-Morbitzerowa (...) nadzwyczaj muzykalna, przyswaja sobie w szybkim tempie najtrudniejsze partie, które wykonuje na każde zawołanie (...), wykazuje temperament aktorski” – oto fragment opinii pióra Adolfa Dygacza, jaka ukazała się w jubileuszowym wydawnictwie Opery Śląskiej z 1956 roku. „Wspaniała partnerka na scenie. Zawsze przygotowana, obowiązkowa, zawsze uczynna, ciepła poza sceną, niezwykle towarzyska, pełna humoru i dowcipu, przy tym bardzo gościnna” – wspominał z kolei znany tenor Bogdan Paprocki (1919–2010).

Łagodny pedagog

Osobnym rozdziałem w życiu artystycznym śpiewaczki była jej praca pedagogiczna. Rozpoczęła ją w 1961 roku w Akademii Muzycznej w Katowicach i kontynuowała do końca sierpnia 1973 roku. Cały czas mieszkała jednak na stałe w Krakowie. Jako pedagog prowadziła głosy doskonałą włoską szkołą, ucząc smukłego i subtelnego śpiewu. W swej pracy pedagogicznej kładła nacisk na wydobycie własnej indywidualności studenta. Zdecydowanie odrzucała modę naśladowania pedagoga. Była niezwykle delikatna, łagodna, potrafiła budować wzajemne zaufanie. „Lekcje były spotkaniem z przyjacielem, z życzliwym przewodnikiem i doradcą” – napisał jej wybitny uczeń, dziś profesor wokalistyki Feliks Widera. Uczyła również m.in. Alicję Słowakiewicz-Wolańską, Marinę Hristową-Klimek, Krystynę Neuman, Zofię Paluchowską, Jana Kunerta. Warto dodać na koniec, że osobie Marii Verdi-Morbitzerowej poświęcono pracę dyplomową autorstwa Grażyny Fenger, obronioną w 2001 r. w Akademii Muzycznej w Katowicach.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy