Kilku polityków PO chciałoby być prezydentem Krakowa. Nie tylko od nich jednak zależy, czy marzenia owe się ziszczą.
Poezja często oddaje istotę rzeczywistości. Także politycznej. Jakże inaczej traktować słowa Agnieszki Osieckiej: „Wśród ptaków wielkie poruszenie, ci odlatują, ci zostają” z pięknej piosenki „W żółtych płomieniach liści”, śpiewanej przez Łucję Prus i Skaldów?
Wśród krakowskich „ptaków” politycznych (na razie z Platformy Obywatelskiej) rzeczywiście zapanowało „wielkie poruszenie” w perspektywie przyszłorocznych wyborów samorządowych i do Parlamentu Europejskiego. Politycy, niepewni swojej przyszłości, już szukają nowego miejsca. Chętnych do rządzenia Krakowem jest wśród polityków PO bez liku. Ostatnio pojawiły się nazwiska aż czterech kandydatów do prezydenckiego fotela w pałacu Wielopolskich przy pl. Wszystkich Świętych: posła Ireneusza Rasia, posła i ex ministra Jarosława Gowina, europosłanki Róży Thun i europosła Bogusława Sonika.
Szybujące w dół notowania PO oraz wewnątrzpartyjna rywalizacja powodują, że żadna z tych osób nie może być pewna swojego miejsca zajmowanego obecnie na scenie politycznej. Fotel prezydenta podwawelskiego więc mocno je kusi. Czy mieliby szanse go zająć? Zależy to od trzech czynników: obecnego prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego, PDT (czyli premiera Donalda Tuska) i umiejętności politycznych kandydatów. Poseł Raś, niegdyś związany z PiS, ma dobre zakorzenienie w krakowskiej polityce samorządowej. Wciąż jest jednak postrzegany jako polityk młody, a krakowianie wolą mieć prezydenta dojrzałego wiekowo. Europosłanka Róża Thun jest przede wszystkim dobrą żoną i matką. To chyba jednak za mało, by być „matką miasta”. Jarosław Gowin i Bogusław Sonik byliby zaś bardzo dobrymi prezydentami. Do tego każdy z nich ma duże umiejętności koncyliacyjne. Prawie nigdy nie wychodzili na pierwszą linię ostrych walk politycznych. Bogusław Sonik cieszy się dużym szacunkiem i sympatią także wśród krakowian dalekich od Platformy Obywatelskiej. No, ale nie on, lecz PDT będzie decydował o tym, kto będzie kandydatem na prezydenta. Chcąc zdobyć przyczółek w przedwyborczym boju, Sonik zaproponował, by kandydat został wyłoniony w partyjnych prawyborach.
Jak to będzie, zobaczymy. Na razie zaś prezydent Majchrowski milczy jak zaklęty o tym, czy będzie się starał o reelekcję na czwartą kadencję, czy też nie. Od czasu do czasu pojawiają się głosy, że mógłby być dobrym kandydatem lewicy na stanowisko prezydenta RP.
Platforma ma ponoć jednak co do krakowskich wyborów prezydenckich także plan B. Gdyby Majchrowski nie kandydował, to kandydatem PO nie zostałby żaden z platformianych tuzów partyjnych, lecz... bezpartyjna, kompetentna i powszechnie w Krakowie lubiana, obecna wiceprezydent miasta ds. rozwoju Elżbieta Koterba.
Na razie zaś - jak powiadają „ornitolodzy polityczni" - „wśród ptaków wielkie poruszenie”.