Poeta świętował swój jubileusz. W Muzeum Armii Krajowej honorowano go z okazji 60. lecia urodzin i wydania pierwszej powieści.
Jubileusz wyprawiono zaś okazale, iście po krakowsku. Na sali rodzina jubilata, hrabiowie, profesorowie i posłowie. Przy tym zaś „ekumenicznie” od strony politycznej.
Przyszli m. in. mjr Jerzy hr. Krusenstern, przewodniczący Oddziału Krakowskiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, profesorowie literatury: Tomasz Burek, Krzysztof Koehler, Maciej Urbanowski, posłowie: prof. Włodzimierz Bernacki i prof. Ryszard Terlecki, europosłowie: prof. Ryszard Legutko i Bogusław Sonik, redaktor naczelny „Rzeczypospolitej” Bogusław Chrabota.
-Jan Polkowski ma kilka twarzy. Jest to m. in. poeta bardzo ważny dla mojego pokolenia, twórca mediów, założyciel i wydawca podziemnej „Arki” a potem w latach 1990-1997 konserwatywnego dziennika „Czas Krakowski”, teraz zaś wreszcie autor swej pierwszej powieści „Ślady krwi”, opublikowanej przez Wydawnictwo M – powiedział prowadzący spotkanie jubileuszowe red. Piotr Legutko, dyrektor krakowskiego oddziału GN.
Charakteryzując postawę jubilata, przytoczono m.in. zdanie innego znanego poety Stanisława Barańczaka, że „Polkowski ma nieprzepartą chętkę mówienia prawdy”.
Literaturoznawcy na gorąco komentowali „Ślady krwi”, ów rzadki przykład prozatorskiego debiutu w wieku lat 60.
- Czytając tę powieść miałem wrażenie odświętności, co rzadko się zdarza we współczesnej literaturze – zauważył red. P. Legutko.
Prof. Tomasz Burek zwrócił uwagę na wielość zazębiających się wzajemnie opowieści zawartych w jednej powieści. - Jest tam ich pięć: polityczna, rodzinna, miłosna, religijna i kryminalna. Na pewno będę wracał do tej książki jako „chleba mojego powszedniego” – stwierdził.
Powieść chwalił także prof. Krzysztof Koehler, choć nie ukrywał, że brał się za lekturę ze sceptycyzmem opartym na wiedzy, że „często za prozę biorą się poeci wypaleni”. Potem jednak lody zostały przełamane. – Ta powieść ma dużą moc językową – powiedział K. Koehler. Uczestnicy jubileuszu mogli ocenić ową moc, słuchając czytanych przez red. Dobrosława Rodziewicza fragmentów powieści.
Sam autor opowiedział zaś o tym, co go pchnęło do napisania powieści. – Polska ma do czynienia z tradycją, która nie jest dana innym narodom. Warto opowiadać polską historię, bo zakusy pozbawiania człowieka wolności nadal istnieją. Nasze doświadczenie walki ze zniewoleniem warto opowiedzieć po to, żeby inni mogli być „mądrzy przed szkodą”. Żyjemy zaś w czasach wojny o pamięć. To wystarczający powód, żeby pisać powieści – powiedział Jan Polkowski.
Część artystyczno-laudacyjna uroczystości była bogata. Utwory skrzypcowe grała córka jubilata Barbara Polkowska, syn Tadeusz zaś, znany jako raper Tadek Firma Solo, rapował patriotycznie ku czci Danuty Siedzikówny „Inki” i gen. Fieldorfa „Nila”, tenor Mateusz Prendota wraz z chórem Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II zaśpiewał zaś „Piechotę”, ulubioną pieśń patriotyczną jubilata.
W laudacjach podnoszono zasługi Jana Polkowskiego.
-Jan Polkowski jest człowiekiem pięknym. Mówię to jako człowiek niewylewny. Jest przy tym człowiekiem, który trafnie analizuje rzeczywistość polityczną, co jest rzadkie w przypadku artystów i uczonych – powiedział prof. Ryszard Legutko.
Nie mniej hojny w pochwałach był prof. Bronisław Maj. – Dopóki będzie się mówić w języku polskim, wiersze Jana Polkowskiego będą miały w nim trwałe miejsce – stwierdził.
Prof. Ryszard Terlecki wspominał wspólnego redagowanie z Janem Polkowskim „Arki” i „Czasu Krakowskiego”. „Gdy myślę o tych czasach, przychodzi mi na myśl tytuł filmu „Byliśmy żołnierzami”. Janek był naszym dowódcą, zdobywając przy tym nasze serca.
Red. Piotr Legutko z rozrzewnieniem wspominał z kolei podpisany przez Jana Polkowskiego angaż, który przyznawał mu jako zastępcy redaktora naczelnego „Czasu Krakowskiego” pensję miesięczną w zawrotnej dziś wysokości „trzech milionów trzysta tysięcy złotych”.
Przyjaciele Polkowskiego ze Studenckiego Komitetu Solidarności: Liliana Batko-Sonik i Bogusław Sonik obdarzyli jubilata nie tylko pięknym słowem, lecz także artystycznym portretem. Maciej Wojciechowski przedstawił zaś fotograficzne "sceny z życia jubilata".