„Pasy” wracają do ekstraklasy! Rzutem na taśmę, po dramatycznym finiszu rozgrywek I ligi piłkarskiej.
To nie był „Piłkarski poker”, ale prawdziwy thriller. Takiego przebiegu ostatnich kolejek nie wymyśliłby nawet Jan Purzycki (autor scenariusza do słynnego filmu Janusza Zaorskiego). Losy awansu ważyły się nie tylko do ostatniej kolejki, ale wręcz do ostatniej minuty rozgrywek na zapleczu ekstraklasy. W sobotę „Cracovii” nie wystarczyło wygrać z Miedzią w Legnicy, ale musiała liczyć na pomyślne wyniki ze stadionów, gdzie grały Flota z Termalicą i Polonia z Zawiszą. Piłkarze „Pasów” tym razem zrobili, co do nich należało, wygrali 3:1, ale na innych boiskach sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Mniej więcej co kwadrans kibice „Cracovii” wpadali w entuzjazm albo w czarną rozpacz. Skończyło się happy endem.
Na pewno nie braknie spekulacji, czy wszystko rozstrzygnięte zostało w sportowej walce. Przed rokiem Termalica i Flota sprawiały bowiem wrażenie, jakby nie chciały awansować. Teraz było inaczej. Gdyby rozgrywki miały być „ustawione”, nikt nie ryzykowałby takiego finiszu. Zresztą jeszcze kilka dni przed ostatnią kolejką klub z Niecieczy intensywnie zabiegał o licencję uprawniającą do gry w ekstraklasie, a 50 minut przed końcem rozgrywek w niej był! Szczerze mówiąc, absolutnie na to zasłużył.
„Pasy” także, choć w inny sposób. Można narzekać na bardzo nierówny poziom gry krakowian w tych rozgrywkach. Grali nie w pasy, ale w kratkę. Na szczęście nie oni jedni. Trener Wojciech Stawowy i jego piłkarze zbierali więcej cięgów niż pochwał. Teraz należą im się wielkie brawa. Był to przecież zespół bez gwiazd, grający pod wielką presją. Na pewno jesienią lepiej niż wiosną, ale co najważniejsze – skutecznie.
I tak, po roku przerwy, znów będziemy mieć w ekstraklasie dwa najbardziej zasłużone krakowskie kluby. Oba nie miały ostatnio dobrej passy. Aby karta się odwróciła, potrzeba wielu rzeczy. Ale jednej na pewno: lepszych piłkarzy – po obu stronach Błoń.