Parę razy, w różnych miejscach, słyszałem o cudzie rozkręcenia oazy. To znaczy, była dość duża oaza. Przyszedł nowy ksiądz i ją rozkręcił… i nie został prawie nikt.
Czy należy omawiać takie przypadki? Uważam, ze tak. Tym bardziej, ze sprawa za każdym razem jest publiczna i dotyczy wielu osób. Oczywiście, wszystko nie jest takie proste. Nowy ksiądz to jednak inna osoba, inne predyspozycje i inne zainteresowania. Nie zawsze grupa jest też otwarta na zmianę. Czy w takiej sytuacji to, co osobiste powinno wziąć górę nad tym, co wspólne? Na ile osobiste preferencje powinny górować nad wyzwaniami wpisanymi w lokalną społeczność? Zawsze mi się wydaje, że „trzciny nadłamanej” nie należy łamać. Że pasterz jest dla owiec, a nie owce dla pasterza. Że jako posterze będziemy sądzeni z zarządu owczarnią. W każdym razie uważam, że decyzja o rozkręcaniu nie może być osobistym wyborem pasterza, ale raczej odpowiedzialnością całej wspólnoty. Dla mnie to są zbyt poważne sprawy, by je lekceważyć.