Paciorki odmawianego Różańca, które w domu czasem usypiają, na pielgrzymce są kamieniami milowymi znaczącymi duchową drogę. Kawałek chleba po całym dniu drogi smakuje jak najlepsza kolacja...
Słońce ogrzewające płytę krakowskiego Rynku Głównego, grupy młodych ludzi siedzących na wiślanych bulwarach, turyści zwiedzający Kraków – wakacje trwają w najlepsze. Nie dla wszystkich oznaczają one jednak błogie lenistwo. Zaraz po ostatnim szkolnym dzwonku na polskie drogi wyruszają sznury ludzi zwanych pątnikami lub pielgrzymami. Większość z nich zmierza – pieszo, na rowerach, a nawet konno (tak, tak, takie pielgrzymki się zdarzały) – w kierunku Jasnej Góry, gdzie czeka Czarna Madonna. Widząc zmęczonych, ale rozśpiewanych i roześmianych pielgrzymów, trudno czasem nie zapytać: „Po co oni tak się trudzą? Przecież można tam dojechać samochodem albo autokarem”. Odpowiedzi można znaleźć tyle, ilu jest pątników na pielgrzymim szlaku.
– Żeby się pomodlić, za coś Bogu podziękować albo o coś Go poprosić. I o wstawiennictwo Matkę poprosić – powie co drugi (średnio) wędrownik. No tak, lecz pomodlić można się też w domu...
– Żeby poznać nowych ludzi albo przeżyć przygodę – odpowie co dziesiąty pielgrzym. Ale przecież większą przygodą będzie wyprawa w góry albo rejs po oceanie, a ludzi można poznawać w kawiarni...
– Żeby coś Bogu ofiarować i spotkać Chrystusa – powie wreszcie ktoś, kto do Częstochowy idzie z Bardzo Ważną Intencją w sercu. No dobrze, ale przecież Boga spotkać można wszędzie, a ofiarować można Mu coś bez wychodzenia z domu – odpowie znowu niedowiarek.
– Niedowiarek w pewnym sensie ma rację, bo to prawda, że modlić się czy pościć można wszędzie, niekoniecznie w drodze. Jednak te wszystkie jego „ale” są tylko wymówką, by z domu się nie ruszać – zauważa ks. Tomek, który na pielgrzymi szlak wyruszył po raz pierwszy, będąc w szkole średniej i od tego czasu przestać pielgrzymować nie może. – Pielgrzymka jest alegorią życia. W tym krótkim czasie wędrówki możemy doświadczyć radości i zmartwień – w nieco innym wymiarze niż na co dzień. Na pielgrzymim szlaku zwykła woda i chleb mają zupełnie inny smak. Po długiej wędrówce w promieniach upalnego słońca łyk zimnej wody smakuje lepiej niż najlepsze espresso. Kawałek chleba dla wyposzczonego pielgrzymiego żołądka jest jak kolacja w „Wierzynku”. Krople potu, spadające z czoła na pielgrzymi szlak, dają poczucie ofiary przyjętej przez Boga. Paciorki odmawianego Różańca, które w domu czasem usypiają, są kamieniami milowymi znaczącymi duchową drogę. Spotkanie z Chrystusem, które czasem jest dla nas tak rutynowe, że nie potrafimy go właściwie przeżyć, jest spotkaniem ze Zmartwychwstałym „na drodze do Emaus”, gdy poznajemy Go przy łamaniu chleba i wyjaśnianiu Pism – wymienia ks. Tomek i odlicza dni do „godziny 0”. A ta już niedługo, 6 sierpnia.