Kolejna relacja prosto z trasy XXXIII Pieszej Pielgrzymki Krakowskiej na Jasną Górę.
Ostatnią relację zakończyliśmy, gdy po morderczym odcinku pielgrzymki pątnicy idący w niemiłosiernym skwarze docierali do noclegu w Kąpielach Wielkich (licząc na choćby mały prysznic).
Gościnność mieszkańców tej małej miejscowości znacznie przekroczyła oczekiwania pielgrzymów, którzy skorzystali nie tylko z dobrodziejstw łazienek, ale i kuchni gospodarzy. Zresztą Kąpiele Wielkie to miejscowość, która już dawno temu wrosła w pielgrzymkową trasę, a pielgrzymka wrosła w miejscowy krajobraz. Rok temu, na kilka dni przed przybyciem pielgrzymów, mieszkańców nawiedziła trąba powietrzna, która poczyniła spore zniszczenia. I choć jedną z rodzin żywioł dosłownie pozbawił dachu nad głową, to pomimo nieszczęścia gospodarze przyjęli pod resztki owego dachu aż dziesięciu pielgrzymów. Podczas Eucharystii ofiara była wtedy zbierana na pomoc najbardziej poszkodowanym i w tym roku ta rodzina, mieszkająca już pod nowym dachem, też przyjmowała gości, rozwiesiwszy wcześniej na bramie transparent: „Witamy wytrwałych i dzielnych pielgrzymów”.
Gościnność gospodarzy nie zna granic. Pielgrzymi dziękują za nią modlitwą płynącą prosto z serca ks. Mirosław Kulesa W Kąpielach każdy dzieli się tym, co ma... Piszący te słowa miał okazję nocować u rodziny, która co roku przyjmuje pielgrzymów, ale w tym roku do przygotowań włączył się nawet 6-letni Pawełek, który udostępnił pątnikom swój pokój, zaznaczając kwatermistrzom, „zeby tylko nie były to dziewcyny. A najlepiej, jak psyjdą księza”.
Część pielgrzymów nocowała w remizie strażackiej, co wiązało się z pewnymi trudnościami logistycznymi, gdy chodzi o kąpiel... Ale od czego pielgrzym ma służby porządkowe? Naprędce zorganizowano prowizoryczne „kabiny prysznicowe” i ze zbiorników na wodę pitną, przy pomocy małej pompy, zmontowano prysznice. Radości było co niemiara, a ponadto doświadczyliśmy kolejnego pielgrzymkowego cudu: pomimo zmęczenia i pragnienia dłuuugiej kąpieli, „najelegantsze pątniczki” potrafiły się wykąpać w ciągu zaledwie trzech minut! Da się? Da się, trzeba tylko stworzyć odpowiednie warunki, bądź odpowiednio schłodzić wodę.
Po trudnym dniu nie trzeba było zaganiać pielgrzymów do spania i zwykle zasypiali zaraz po przyłożeniu głowy do poduszki.
Poranek przywitał nas chłodnym wiatrem, który niósł ukojenie. Zupełnie jakby Pan Bóg postanowił włączyć pielgrzymom klimatyzację, nastawić ją na 25 stopni i puścić nawiew. Niestety, nawiew działał chimerycznie i czasami powietrze stało, ale pielgrzym nie narzeka, tylko przyjmuje wszystko z pokorą, zwłaszcza, że w porównaniu z dniem poprzednim, temperatura była naprawdę idealna do wędrówki. I nawet pieśni lepiej się śpiewało.
Odciski, odparzenia, bąble, czyli pielgrzymi chleb powszedni ks. Mirosław Kulesa Piąty dzień tradycyjnie rozpoczęliśmy od Eucharystii, a przewodniczył jej ks. bp Jan Zając, który powiedział słowo do pielgrzymów i udzielił im pasterskiego błogosławieństwa na drogę. Następnie opuściliśmy województwo małopolskie i weszliśmy na teren województwa śląskiego, by przez Smoleń, Pilicę i Siamoszyce dotrzeć do miejsca kolejnego noclegu w Kroczycach. I znów mieszkańcy przyjęli nas bardzo gościnnie. Jedynym zgrzytem tego dnia była… kolejna kąpiel, tym razem jednak zafundowana przez aurę, która postanowiła z jednej skrajności popaść w drugą i na ostatnim etapie uraczyła nas malowniczą burzą z piorunami i równie efektownym deszczem. Jednak nie tak łatwo ostudzić pielgrzymi zapał w drodze do Matki. Pątnik to taka istota, która potrafi sobie wszystko wyjaśnić i raczej nie traktuje deszczu jako dopustu Bożego, lecz zgodnie z biblijnym znaczeniem, jako oznakę Bożego błogosławieństwa. Póki co, owo błogosławieństwo poskutkowało wzmożoną liczbą bąbli na „ugotowanych” nogach, ale przecież bąbel to nie problem,. To po prostu kolejne wyrzeczenie ofiarowane w konkretnej intencji…
PS. Szalejący pielgrzymkowy reporter, patrząc na swoje stopy, przez bąble srogo doświadczone, powoli szykuje się do zmiany nazwiska, na bardziej adekwatne do stanu fizycznego... Najbardziej odpowiednie byłoby „Odcisk”! Ale iść trzeba dalej!