Czas na ostatnią (w tym roku) porcję pielgrzymkowych impresji…
Jeszcze tylko kawałek, jeszcze tylko kilka kroków... Ks. Mirosław Kulesa
Ostatni nocleg zaplanowany został w Poczesnej, tuż przed Częstochową. W związku z tym był to dłuuuuugi nocleg, bo pielgrzymi mogli pospać, o rozpusto, do godziny 9! Pątnicy zebrali się więc o godzinie 10 w plebańskim ogrodzie, by uczestniczyć w nabożeństwie pokutnym, zwanym „Przeprośną Górką” (wszak przed obliczem Maryi nie wypada stawać, gdy się jest pokłóconym z braćmi i siostrami). To tu następują przeprosiny za nadepnięcie na odciski (niekiedy w dosłownym tego słowa znaczeniu), za narzekania, za brak pokutnej postawy. Tutaj też powstają wianki i krzyżyki. Pątniczki, które pierwszy raz idą w pielgrzymce, robią wianek, a pątnicy krzyżyk, który przy wejściu na Jasną Górę składają przy figurze Maryi, żeby za rok znów tu wrócić z pielgrzymką.
Gdy już wianki są uwite a ludzie pojednani, można ruszać w drogę. W ostatnim dniu nie liczy się kilometrów do postoju, tylko do Jasnej Góry. Minuty na postojach nie uciekają, a dłużą się niemiłosiernie. Każdy chce być jak najszybciej w Częstochowie. Grupa, której miałem okazję przewodzić, wykazywała szczególny zapał ku temu. Doświadczyli tego pielgrzymi ze wspólnoty skawińskiej, którzy przez kilka kilometrów szli przed nami.
Biskupi witają pielgrzymów u stóp Matki Ks. Mirosław Kulesa Samo wejście do Częstochowy, na Aleje Najświętszej Marii Panny, to już było czyste szaleństwo i uczucie nie do opisania. Tutaj chyba nawet sam Wańkowicz nie byłby w stanie opisać tego, co się dzieje z pielgrzymami, gdy widzą wieżę jasnogórskiego klasztoru. A Pan Bóg wynagrodził nam trud wędrówki pięknym widokiem, gdy zza ciemnych chmur promienie słońca padały wprost na wieżę. Tuż przed samym wejściem naszej grupy, gdy jeszcze byliśmy na Alejach, pod murami klasztoru ktoś odpalił race, które zasnuły błonia dymem i każdy mógł się przez chwilę poczuć jak Kmicic, tuż przed wysadzeniem kolumbryny. U stóp klasztoru przywitali nas ks. kard. Stanisław Dziwisz, ks. abp Wacław Depo, biskupi krakowscy Jan Szkodoń i Jan Zając oraz schowany nieco w cieniu arcybiskup emeryt Stanisław Nowak.
A później jeszcze był wspólny pokłon na jasnogórskich błoniach i wędrówka w ciszy i skupieniu przed obraz Czarnej Madonny. I ta krótka chwila, gdy po siedmiu dniach wędrówki zrzuca się z ramion, przed Matką, wszystkie troski i kłopoty.
Jeszcze chwila oddechu i Eucharystia na Wałach, której przewodniczył metropolita krakowski wraz z biskupami pomocniczymi. Zmęczenie, jaszcze kilka godzin temu widoczne na twarzach, gdzieś zniknęło. Teraz widać już było tylko spokój i radość.
Po Apelu Jasnogórskim błonia powoli opustoszały... Została tylko Wspólnota V, czyli Myślenice, Gdów, Niepołomice i Mszana Dolna. Im było jeszcze mało. Oni musieli jeszcze odtańczyć swoje. I gdy miasto powoli kładło się do snu, niestrudzeni pątnicy tańczyli i śpiewali piosenki, zarówno te religijne, jak i świeckie. Słychać więc było „Jestem rybakiem Pana” i taniec belgijski, „Gdyby wiara twa...” i Gangam Style. I tak aż do 21.55. Jeszcze tylko kilka słów ks. Łukasza Michalczewskiego, głównego przewodnika Wspólnoty V, i o 21.59 wszyscy porządkowi, ile pary w płucach, „odgwizdali” zakończenie pielgrzymki, a o 22 ks. przewodnik udzielił ostatniego w tym roku pielgrzymkowego błogosławieństwa (na drogę powrotną).
Ps. Pozwolę sobie jeszcze na małą prywatę. Chciałbym bardzo serdecznie przeprosić moich pielgrzymów i ks. Łukasza za wszelkie niedociągnięcia. Za to, że nie starczyło mi sił, by być przewodnikiem „pełną gębą” i byłem takim „półprzewodnikiem”. Obiecuję, że we wrześniu kupię nowe, wygodne buty i rozpocznę przygotowanie kondycyjne, żeby za rok stanąć na wysokości zadania. Dziękuję wszystkim, których na tej pielgrzymce spotkałem. Szczególnie ciepło myślę o gospodarzach, którzy nas przyjmowali pod dach i o nieocenionej Służbie Maltańskiej (ze szczególnym uwzględnieniem siostry Marzenki, która zaczynała i kończyła dzień patrząc na moje stopy). Dziękuję też redakcji Gościa Niedzielnego (tej krakowskiej i tej katowickiej) – Wasze intencje też zostały przedstawione Matce Bożej. I nade wszystko dziękuję tym, którzy poświęcali swój czas, aby czytać moje relacje. Do zobaczenia za rok, na XXXIV PPK na Jasną Górę!.