Po co w ogóle tyjater?

Teatr im. Słowackiego. Krakowska scena obchodzi 120-lecie działalności. Młody Józef Piłsudski kupował tu najtańsze bilety na spektakle, a czasem... wchodził „na gapę”.

Bogdan Gancarz

|

Gość Krakowski 44/2013

dodane 31.10.2013 00:00
0

Wieczorem 21 października 1893 r. rozbłysnęły rzęsistym światłem lampy w nowym gmachu krakowskiego Teatru Miejskiego. Prąd dostarczano z agregatu umieszczonego w zbudowanym obok budynku teatralnego Domu Machin. Potem zaś ze sceny rozległy się dźwięki „Poloneza” Chopina i odegrano fragmenty „Zemsty” Fredry, „Balladyny” Słowackiego i „Konfederatów Barskich” Mickiewicza. Cztery dni później wystawiono już pełny spektakl – „Śluby panieńskie” Fredry. Oglądał go z zapartym tchem młody hrabia Karol Hubert Rostworowski. Tak wówczas zapalił się do teatru, że z czasem na tej scenie wystawiono premierowe przedstawienia jego wybitnych dramatów – „Judasza z Kariothu” i „Niespodzianki”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy