Na barce „Aquarius” odbyło się 5. spotkanie ewangelizacyjne. Kapitanem rejsu był o. Donat Wypchło OFMConv.
– Wszyscy, którzy zostaliśmy zanurzeni w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, tworzymy Jego ciało, jesteśmy Jego oblubienicą – Kościołem, który codziennie karmi się Eucharystią i dlatego żyje – podkreślał o. Donat, od trzech lat duszpasterz Wspólnoty Trudnych Małżeństw „Sychar” w Rychwałdzie, dodając, że Jezus każdego dnia cierpi, bo Jego ciało wciąż jest na nowo biczowane, szarpane i rozrywane. Dzieje się tak, ponieważ w Kościele brakuje jedności, także doktrynalnej. Ranami na umęczonym ciele Pana są także rozpadające się małżeństwa i brak jedności w małżeństwach i całych rodzinach.
– Miłość małżeńska jest pięknym obrazem najdoskonalszej miłości Boga do ludu wybranego – Izraela oraz miłości Chrystusa do swego Kościoła. Dlatego mąż ma tak kochać swoją żonę, by każdego dnia był gotowy oddawać za nią swoje życie, a żona ma tak kochać swego męża, ufać mu i słuchać go, jak Kościół słucha głosu Boga – zauważył o. Wpychło, przyznając, że kiedyś był „niewierzącym" księdzem. – Nie wierzyłem, że każde sakramentalne małżeństwo można uratować. A jednak tak jest. Przekonałem się, że Bóg może zdziałać cuda nawet tam, gdzie po ludzku wydaje się, że nie ma już nadziei – mówił zakonnik.
Kapitan rejsu ewangelizacyjnego przekonywał również, że początkiem nowego życia – życia w jedności z Bogiem – może być przyznanie się do własnej bezsilności w danej sprawie. Na przykład wtedy, gdy rozpada się małżeństwo, a żona lub mąż nie widzą swojej winy, lecz szukają jej we współmałżonku. – Kto wie, że jest bezsilny i swoją słabość przynosi Jezusowi, z Niego czerpie moc. To, co najpiękniejsze w twoim życiu, to słabość. Możesz Mu ją dać. A jeśli Mu ją dasz, to On, w czasie Eucharystii, ją przeistacza – mówił o. Donat. Jego słowa potwierdzili Kasia i Michał ze Wspólnoty Trudnych Małżeństw „Sychar”.
– W moim małżeństwie oboje z żoną szukaliśmy jedności „po ludzku”, lecz zapomnieliśmy o najważniejszej Osobie, na której tę jedność można budować – o Bogu. Z nas samych zrobiliśmy bożków, a straciliśmy źródło prawdziwego Życia. Gdy dowiedziałem się, że żona ma kogoś innego, zapadłem się w ciemność. W końcu spotkałem Jezusa i wspólnotę „Sychar”. Zrozumiałem, że muszę pracować nad sobą, bo żony na siłę nie zmienię – opowiada Michał.
Każdy z nas może modlić się za spotykanych ludzi i w imię Boga błogosławić ich Monika Łącka /GN Historia Kasi – jak sama mówi – jest podobna do wielu innych. Może nawet nieco banalna. – Żyłam w próżności i egoizmie, sama sobie byłam bogiem. Nagle spotkałam cudownego człowieka, którego pokochałam. Byłam wtedy bardzo młoda. Lubiłam się wywyższać i poniżać innych, narzucałam innym swoje wartości. W końcu, po wielu latach życia w cudzołóstwie, zostaliśmy małżeństwem. Dopiero kiedy urodziłam dziecko, zaczęłam uczyć się miłości – czystej i bezinteresownej. Wydawało się, że wszystko układa nam się łatwo i bezproblemowo – wspomina Kasia. Problemy zaczęły się, gdy od Kasi odszedł mąż. – Gdy okazało się, że kogoś ma, przeżyłam wstrząs. Wyrzuciłam go z domu. Żyje w niesakramentalnym małżeństwie, ma dziecko. Myślałam, że w takim razie i ja szybko sobie kogoś znajdę, ale tak nie jest. Spotykałam się z kimś, ale zrozumiałam, że męża żaden inny mężczyzna mi nie zastąpi. Każdego dnia widzę jego twarz, bo córka jest do niego bardzo podobna – opowiada i dodaje, że wspólnota „Sychar” uratowała jej życie, nauczyła modlitwy i pokazała, że sakrament jest czymś, czego można się uczepić jak kroplówki. – Bardzo się poraniliśmy, zraniliśmy też naszych bliskich, dziecko. Teraz mogę się tylko modlić za męża, a to, co będzie dalej, zależy tylko od Boga – podkreśla Kasia.
Po świadectwach rozpoczęła się modlitwa wstawiennicza, podczas której wszyscy pasażerowie barki utworzyli trójki. W takich małych grupach jedna z osób podawała swoje imię i intencję, a pozostałe dwie osoby modliły się nad nią. – Kiedy modlimy się o „nowego człowieka” w tym człowieku, którego stawia przed nami Bóg, potrzebne są tylko trzy rzeczy: wiara w to, co mówisz, miłość do człowieka, za którego się modlisz, i prostota słów, które wypowiadasz – wyjaśniał o. Donat. Jak zauważył, rzadko korzystamy z takiej posługi, szukając „czegoś ekstra”. To błąd, bo Bożą moc ma nie tylko o. Bashobora. – Modląc się i stając w autorytecie imienia Jezus, i my możemy być skutecznymi wystawiennikami – mówił o. Wypchło.
Ewangelizacja na barce to pomysł Pallotyńskiej Wspólnoty Ewangelizacyjnej, radia Nowohuckie.pl oraz Krakowskiej Żeglugi Pasażerskiej.
Kolejny rejs na „Aquariusie” odbędzie się 12 grudnia o godz. 19, a jego kapitanem będzie ponownie bp Grzegorz Ryś. Na spotkanie można zapisywać się poprzez stronę: www.nowohuckie.pl.