Przez cały weekend w wielu miastach i parafiach odbywały się spotkania ze św. Mikołajem. Na prezenty mogły liczyć nie tylko dzieci.
Podczas mikołajek w parafii Narodzenia Jana Chrzciciela w Choczni w postać świętego biskupa z Miry wcielił się Marcin Kuś, a pomagającym mu aniołkiem została... jego żona. – Kiedy organizowaliśmy nasz ślub, doszliśmy do wniosku, że nie chcemy kwiatów, win czy książek, ale misie, które później moglibyśmy przekazać dzieciom – wyjaśnia M. Kuś. – Okazało się jednak, że przekazanie pluszaków do ośrodków takich, jak domy dziecka czy szpitale, wcale nie jest takie proste. Zaczęliśmy więc szukać innego sposobu, żeby misie trafiły do dzieci – wspomina.
Z pomocą przyszedł ks. Mateusz Wójcik, wikary w parafii w Choczni. To on zaproponował, by młode małżeństwo osobiście rozdało paczki 6 grudnia. – Dzięki temu mogliśmy obserwować radość dzieci – najpierw z pojawienia się św. Mikołaja, a potem z otrzymanych prezentów – opowiada M. Kuś. – Dlatego chcieliśmy też podziękować gościom weselnym, którzy tak ochoczo odpowiedzieli na naszą prośbę. Bez nich nie byłoby tylu dziecięcych uśmiechów – podkreśla.
Prezenty czekały nie tylko na dzieci. Ks. Mateusz (walczący w ostatnich dniach z chorobą) otrzymał "zestaw małego medyka", a na proboszcza ks. Zbigniewa Bizonia czekała alba z podszewką (św. Mikołaj napomniał też księdza kanonika, że powinien właśnie takiej szaty używać).
– Nie wiemy, jaka była reakcja księdza proboszcza, ponieważ nie było go na spotkaniu, ale chyba najbardziej z tego prezentu ucieszył się ks. Mateusz – opowiada Magdalena Pasternak z parafii w Choczni. – Stwierdził on później, że wreszcie przestanie mylić swoją albę z szatami ks. proboszcza, co do tej pory się zdarzało – wyjaśnia oazowiczka.