Wiejący w święta porywisty wiatr zrywał dachy i łamał drzewa. Na odbudowanie drzewostanu trzeba będzie poczekać nawet 100 lat.
- Wszystko było rozwalone na polach. Strażacy skrzętnie pozbierali rozrzucone elementy dachu - opowiadają uczniowie szkoły w Czerwiennem na Podhalu, prowadzonej przez Stowarzyszenie Przyjaciół Szkół Katolickich. Wiejący w pierwszy dzień świąt wiatr zerwał tam prawie połowę pokrycia dachowego z nowej sali gimnastycznej. - Całe szczęście, że nie było zajęć, a ze szkołą nie sąsiaduje żaden dom - mówią chłopcy. Inne budynki w Czerwiennym zbytnio nie ucierpiały.
Na drodze prowadzącej m.in. do Doliny Chochołowskiej także widać pozostałości po przejściu halnego (wiatr w czasie świąt wiał z prędkością nawet do 150 km/h - tyle zanotowano na Kasprowym Wierchu). Uprzątnięte przez strażaków gałęzie leżą tuż przy jezdni.
Im bliżej wjazdu do Chochołowskiej, tym gorzej. Wiatr „położył” całe połacie lasu. - Takiego kataklizmu nie mieliśmy od 1968 roku - ubolewa Jan Piczura ze Wspólnoty Ośmiu Uprawnionych Wsi, która wspólnie z Tatrzańskim Parkiem Narodowym gospodaruje w Dolinie Chochołowskiej. Przyglądając się przez lornetkę szkodom wyrządzonym przez porywisty wiatr, opowiada, jak pomagał wyjść ze schroniska grupie studentów, którzy w Dolinie Chochołowskiej zamierzali spędzić święta.
Z powodu silnego wiatru i powalonych drzew po raz pierwszy od wielu lat nie odprawiono także Pasterki w kaplicy św. Jana, znajdującej się w dolinie.
Niedaleko wjazdu do Chochołowskiej dwa specjalistyczne samochody usuwają jedno z drzew, które spadły na drewnianą restaurację Tomasza Zięby. - Było ich 8. Jest pan świadkiem ściągania ostatniego - wyjaśnia właściciel.
Wiele szczęścia miał kierowca samochodu, który zaparkował auto w pobliżu budynku. Wokół auta leżą połamane fragmenty konarów i gałęzie, ale sam pojazd nie został uszkodzony. - Wiemy, że zaparkował tutaj w Wigilię, pewnie nie może wrócić ze schroniska - zastanawiają się górale.
Oprócz dwóch ciężarówek, przy drewnianej willi pracuje ekipa elektryków. 200 domów w Zakopanem nadal nie ma prądu. - My też nie mieliśmy wody, a mamy gości na święta. Usuwamy szkody już kilkadziesiąt godzin - dopowiada T. Zięba.
Dobrze znana droga z Zakopanego do Dolin Chochołowskiej i Kościeliskiej w ciągu paru dni zmieniła się nie do poznania. W wielu miejscach las po prostu znikł. Tak jest np. u wejścia do Doliny Kościeliskiej, gdzie teraz turyści chętnie zatrzymują się, by sfotografować szkody, jakie wyrządził halny.
Według wstępnych wyliczeń, w powiecie tatrzańskim strażacy wyjeżdżali na interwencje związane z usuwaniem skutków halnego 220 razy. Wiele z takich akcji wciąż trwa.
Lekko rannych zostało prawie 70 osób. Wiatr uszkodził ok. 50 budynków (ucierpiały głównie dachy). Dochodziło także do poważnych uszkodzeń samochodów, które zostały przygniecione przez spadające drzewa. Halny złamał także choinkę miejską przy oczku wodnym na Krupówkach. Słynny deptak w pierwszy dzień świąt był częściowo zamknięty.
- Panie, to palec Boży, aby się górale opamiętali, że nie ino biznesy się liczą - uważa jedna ze starszych góralek, idąca na wieczorną Mszę św. do sanktuarium na Krzeptówkach.