Na Podhalu, a dokładnie w rodzinnej miejscowości Kamila Stocha – Zębie, panuje wielka radość! 42 lata po złotym medalu Wojciecha Fortuny złoto znów zawisło na szyi Polaka!
Na jednym ze stoków w Zębie zgromadziły się setki kibiców. Dopingowali na różne sposoby: były wuwuzele, flagi narodowe, powiewały szaliki. – To nie jest przypadek, Kamil pochodzi z najwyżej położonej wioski w Polsce, więc i teraz skacze na olimpiadzie najwyżej i najdalej – powiedziała nam jedna z mieszkanek Zębu. W gronie kibiców byli nie tylko mieszkańcy, ale i liczni turyści.
Mistrz świata z Zębu w pierwszej serii skoczył aż 105,5 metra i aż o 6,2 punkta wyprzedzał Norwega Bardala. To nowy rekord olimpijskiej skoczni. Dobrze skakali też Maciej Kot – 101,5 m (7. miejsce) i Jan Ziobro – 101 m (9. miejsce). Do drugiej serii nie zakwalifikował się tylko Dawid Kubacki. W drugiej serii zawodów Kamil Stoch uzyskał 103,5 metra – skoczył najdalej ze wszystkich i nie dał sobie wydrzeć prowadzenia. Można powiedzieć, że nasz skoczek znokautował rywali. Maciej Kot ostatecznie zajął 7. miejsce, a Jan Ziobro – 13.
Najwierniejszym kibicem Kamila jest jego babcia Anna. – Jaki mam sposób na kibicowanie? Krzyczę i dmucham w telewizor, żeby mój wnuczek skakał jak najdalej – śmieje się góralka z Zębu. Z kolei tata Kamila, pan Bronisław, przypomina, że przygoda syna zaczęła się na górce obok domu. Cały nasz artykuł na temat mistrza z Zębu można przeczytać tutaj: http://gosc.pl/doc/1440529.Przygoda-zaczela-sie-na-gorce.