Kiedy polscy skoczkowie oddawali swoje skoki w konkursie drużynowym, na stoku narciarskim w Zębie, rodzinnej miejscowości Kamila Stocha, nadal było wielu kibiców, choć emocje były nieco mniejsze niż przy skokach indywidualnych.
Tym razem na stok przybyli uczniowie i nauczyciele ze Szkoły Podstawowej w Zębie, do której chodził Kamil Stoch. – Kamilowi kibicujemy od samego początku jego kariery. Bardzo się cieszymy, że jest naszym absolwentem. Mamy z nim cały czas kontakt. Kiedy przed kilkoma laty otwieraliśmy salę gimnastyczną, Kamil nie mógł uczestniczyć w oficjalnych uroczystościach, ale spotkał się z nami wcześniej i wręczył swoim młodszym kolegom ze szkoły cały worek piłek, które służą nam niemal do dzisiaj – mówiła GN Bożena Bobak, dyrektor szkoły.
Reprezentacja szkoły z Zębu miała flagi narodowe, szaliki, czapki, a nawet wielkie pasterskie dzwonki, które przypina się owcom i psom pasterskim. Na stoku pojawił się dzisiaj także dr Mariusz Choroba z Nowego Targu. – Z racji obowiązków w szpitalu nie mogłem tutaj wcześniej być. Gratuluję z całego serca chłopakom, którzy pokazali wielką klasę – mówił.
Górale z Zębu, tak, jak przy poprzednich konkursach, byli w pełni przygotowani do dopingowania naszych skoczków, przybyła także kapela góralska. Kiedy na wielkim telebimie pojawiły się wyniki i stało się jasne, że nasi skoczkowie zajęli czwarte miejsce, ktoś z tłumu zaintonował: "Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało".
Niewątpliwie wielkim wydarzeniem, przed którym stoi społeczność w Zębie, będzie przywitanie Kamila Stocha w jego rodzinnej miejscowości. Kiedy to nastąpi, tego jeszcze nie wiadomo.