Pomimo wcześniejszych deklaracji ze strony rządu, polskie szpitale nie dostały pieniędzy na leczenie rannych Ukraińców.
Jak mówi Przemysław Miśkiewicz, przewodniczący Stowarzyszenia "Pokolenie" zajmującego się rannymi z Majdanu, szpitale wojewódzkie na Podkarpaciu i w Małopolsce zamykają drzwi przed potrzebującymi.
Krakowski szpital wojskowy, gdzie w lutym przyjęto 9 rannych z kijowskiego Majdanu, wciąż nie dostał pieniędzy na ich leczenie. Jak podało Radio Kraków, ministerstwo nie podjęło jeszcze decyzji o zwrocie kosztów za hospitalizację Ukraińców. Rzecznik wojewody małopolskiego Jan Brodowski zaznaczył natomiast, że kwestie finansowania szpitali resortowych nie leżą w kompetencji urzędów wojewódzkich.
Szpital w Katowicach wciąż czeka na dwie kolejne pacjentki z Ukrainy, ale i tam sytuacja jest niepewna. Placówki na Ukrainie są przepełnione, ale dla poszkodowanych to niejedyny problem. – Nasi ludzie rozmawiali z wieloma rannymi ukrywającymi się gdzieś w mieszkaniach. Oni się boją leczyć u siebie – tłumaczy P. Miśkiewicz. Zaznacza, że zdarzało się, iż służby bezpieczeństwa porywały protestujących ze szpitali.
– To skandal, bo to nawet nie zagranie pijarowe, tylko nieudolność rządu – twierdzi P. Miśkiewicz i dodaje, że zapewnienie leczenia rannym podczas protestów to historyczna szansa na zbudowanie wspaniałych stosunków z Ukrainą.
Przypomnijmy, że w lutym premier Donald Tusk oświadczył w Sejmie, że Polska jest przygotowana na przyjęcie poszkodowanych w związku z wydarzeniami na Ukrainie i ewentualnych uchodźców. Jak mówił premier, do dyspozycji jest duża liczba miejsc w szpitalach MSW, a także rezerwowo w szpitalach MON.