Na barce "Aquarius" odbyło się kolejne spotkanie ewangelizacyjne. Tym razem kapitańską czapkę założył Jan Budziaszek.
Jana Budziaszka nie trzeba nikomu przedstawiać. Od lat gra na perkusji w zespole Skaldowie, jest także pomysłodawcą koncertu "Jednego Serca, Jednego Ducha" i autorem 12 książek. Podróżuje po całym świecie, dając świadectwo swojej wiary. Jest żonaty od 41 lat, ma dwoje dorosłych dzieci. W czwartkowy wieczór odwiedził barkę "Aquarius", by i tu opowiedzieć o swojej przyjaźni z Chrystusem i Maryją.
Na początku zaprosił wszystkich do wspólnego muzykowania. Bo – jak twierdzi – aby człowiek poczuł się naprawdę szczęśliwy, musi stworzyć coś własnymi rękami. Tak, jak w żartobliwym powiedzeniu, które powtarzają sobie artyści: "Chcesz posłuchać dobrej muzyki? To zagraj sobie sam!". Łatwo nie było, bo nie każdy ma takie wyczucie rytmu, jak znany perkusista, ale pasażerowie barki nie dali za wygraną.
Muzyk przyznał, że nigdy nie przygotowuje sobie planu wypowiedzi. Zawsze mówi to, co podpowiada mu w danej chwili Duch Święty. Tak było i tym razem. Zgromadzeni na barce usłyszeli wiele poruszających historii, po których chyba nikt nie śmiał już narzekać na swój los.
– Na Sądzie Ostatecznym nikt mnie nie zapyta, ile napisałem książek, ile odbyłem spotkań różańcowych, ale o to, czy byłem miłosierny. Usłyszę: "Czy pamiętasz tego chłopaka pod sklepem? Chciał, żebyś kupił mu bułkę. A pamiętasz tego starszego człowieka na przystanku autobusowym? Leżał w błocie, cały się trząsł, był chory na padaczkę. Ludzie wstydzili się do niego podejść... A pamiętasz dziewczynę w więzieniu w Grudziądzu?" – mówił kapitan rejsu.
Miała 27 lat. Zamordowała swojego męża, za co dostała wyrok 16 lat więzienia. Łatwo potępiamy takich ludzi, a przecież rzadko wiemy, co ich skłoniło do popełnienia grzechu... Kiedy w krakowskich Łagiewnikach rozpoczął się ruch pielgrzymkowy, mąż tej dziewczyny wpadł na "genialny" pomysł. Tuż obok sanktuarium otworzył agencję towarzyską. – Wciskał żonie lejek między zęby i wlewał wódkę bezpośrednio do gardła. Bił ją, katował i zmuszał do prostytucji. Tłamsiła to w sobie przez 1,5 roku, a później, w amoku, porąbała go siekierą. Jakby wam kiedyś przyszło osądzać drugiego człowieka, pamiętajcie, że w tym momencie wydajecie wyrok na siebie. Bo tylko Pan Bóg tak naprawdę wie, co się dzieje w sercu drugiego człowieka – mówił J. Budziaszek.
Kapitan rejsu wiele razy podkreślał, że wszystko w życiu jest łaską. Pierwszą jest to, że pozwolono nam się urodzić. Bo dziś nie każdy ma taką możliwość. Jak stwierdził, w zamachu na World Trade Center zginęło dokładnie tyle osób, ile dziennie popełnia się aborcji w Stanach Zjednoczonych.
– Odnoszę wrażenie, jakbym brał udział w jakiejś genialnej sztuce teatralnej, gdzie ja jestem aktorem, a czuwa nad nią jakiś fenomenalny Reżyser. Wyobraźcie sobie: byłem rozrywkowym facetem, który miał w Krakowie ksywę "Jan Budziaszek – wytwórnia flaszek", hodowałem marihuanę, robiłem różne dziwne rzeczy, a teraz jeżdżę z różańcem po całym świecie. Macie więc przed sobą niezrównoważonego psychicznie człowieka – żartował.
Opowiedział także o wizycie w domu opieki społecznej dla ludzi z głębokim upośledzeniem. Spotkał tam dziecko z głową pięć razy większą od tułowia, a także nieprawdopodobnie piękną dziewczynę bez rąk i nóg, za to z twarzą anioła, czarnym warkoczem i czarnymi, niewidomymi oczyma, przy której odbył najcudowniejsze rekolekcje swojego życia. Perkusista podzielił się również historią choroby swojej mamy. Czuwał przy jej łóżku przez wiele dni, obserwując, jak modlitwa różańcowa podejmowana przez personel i pacjentów zmienia atmosferę w szpitalu.
Na zakończenie spotkania, jak za każdym razem, można było podejść do krzyża i oddać swoje życie Jezusowi.
Na kolejny rejs organizatorzy zapraszają w Wielką Środę, 16 kwietnia. Zapisy będą prowadzone na stronie: www.nowohuckie.pl.