Prezydent Krakowa zapyta mieszkańców miasta, czy chcą zimowych igrzysk. Szkoda, że dopiero teraz.
„W ciągu kilku najbliższych dni skieruję pod obrady Rady Miasta Krakowa projekt uchwały o przeprowadzeniu referendum lokalnego, które będzie posiadało tylko jedno pytanie: „Czy jesteś za organizacją Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2022 roku w Krakowie?” - czytamy w liście otwartym Jacka Majchrowskiego.
Prezydent wyjaśnia, że choć powstał już wniosek aplikacyjny, a idea olimpiady ma poparcie rządu, sejmiku, gmin i powiatów, to trudno nie zauważać emocji, jakie ta sprawa wzbudza wśród krakowian.
Do tego miejsca wszystko się zgadza. Potem jednak w liście następuje seria oskarżeń pod adresem mediów o populizm i szerzenie „niewiarygodnych danych” dotyczących procesu aplikacyjnego.
Sęk w tym, że dane dotyczące np. logo igrzysk pochodzą z oficjalnych materiałów. To nie sprawka dziennikarzy, że nie rozstrzygnięto konkursu, na który wpłynęła ponad setka projektów opiewających na 30 tys. zł każdy, a wybrano parzenicę za ponad 80 tys. zł.
To nie media ustaliły koszt wniosku aplikacyjnego, nie my wymyśliliśmy zrobienie kosztownego spotu, którego nie można pokazywać w zagranicznych telewizjach. Itd., itp.
To prawda, że nie znamy wszystkich danych dotyczących kosztów organizacji igrzysk, tyle że nikt ich nie jest w stanie w tej chwili podać. Wiadomo tylko, że za zbyt wysokie uznały je już takie miasta jak Monachium czy Oslo.
Krakowianie mają więc pełne prawo obawiać się takich zobowiązań. Prezydent kusi, że igrzyska to niepowtarzalna szansa na nowe inwestycje, a my czytamy, że są one sukcesywnie wycofywane z wniosku, a tor do łyżwiarstwa szybkiego powstanie… w Warszawie. Są powody do niepokoju?
„Niech zatem konsultacje społeczne zakończą się demokratycznym głosowaniem wszystkich zainteresowanych tak, aby zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy Igrzysk mogli wyrazić swoje zdanie podczas referendum” - pisze prezydent. Lepiej późno niż wcale.