Floribeth Mora Diaz, Kostarykanka uzdrowiona za wstawiennictwem Jana Pawła II, spotka się z mieszkańcami Wadowic, Krakowa i Zakopanego, by zaświadczyć o jego świętości.
Lekarze nie dawali jej szans na przeżycie. Medyczna diagnoza: nieoperacyjny tętniak wrzecionowaty umiejscowiony w środkowej części mózgu, nie dawała złudzeń – ten przypadek jest beznadziejny, nowotworu nie da się usunąć. Wyniki badań Floribeth Mory Diaz konsultowali nawet specjaliści z Meksyku, którzy potwierdzili jedynie opinię lekarzy z Kostaryki. Był 23 kwietnia 2011., gdy została wypisana do domu, by tam umarła – może za tydzień, a może za miesiąc – wtedy, gdy tętniak pęknie, bo tylko tak mogło się to skończyć.
Strach, bezradność, załamanie – Floribeth i jej rodzina próbowali pogodzić się z wyrokiem, lecz nie było to łatwe. O ratunek poprosili jednak Jana Pawła II – by u Boga wyprosił dla chorej łaskę zdrowia. Dzień przed beatyfikacją ojca świętego ktoś z domowników położył przy łóżku Floribeth gazetę zapowiadającą tę uroczystość. Na okładce, rzecz jasna, był papież. Kobieta postanowiła, że choć źle się czuje, a transmisja beatyfikacji w kostarykańskiej telewizji – ze względu na dużą różnicę czasu – będzie bardzo późno, to będzie ją oglądać. To było pragnienie jej serca, bowiem Jan Paweł II od wielu lat był jej i całej jej rodzinie bardzo bliski. Już od czasów jego pielgrzymki na Kostarykę w 1983 r. wiedzieli, że to człowiek święty.
1 maja 2011 r. Floribeth była już bardzo słaba – nie była w stanie podnieść się z łóżka o własnych siłach, a lewa strona jej ciała była sparaliżowana. Brała bardzo silne leki przeciwbólowe. Gdy skończyła się transmisja Mszy św. beatyfikacyjnej, zasnęła. Nagle obudziła się, spojrzała na leżącą przy łóżku gazetę, a w głowie usłyszała słowa, których nie zapomni do końca życia: „Wstań, nie lękaj się!”. Odniosła też wrażenie, jakby ręce papieża wysunęły się z gazety, przytrzymały jej ramiona i pomogły jej się podnieść. Po chwili poszła do kuchni i – tak jak wtedy, gdy jeszcze była zdrowa – zaczęła zmywać naczynia. Choć lewa strona ciała wciąż byłą sparaliżowana, to ona czuła się dobrze – nic ją nie bolało. Czuła też, że jej dusza została uleczona – w sercu miała niezwykły pokój, i wiedziała, że ciało będzie stawało się coraz silniejsze.
Wkrótce u Floribeth został wykonany rezonans magnetyczny, a lekarze nie mogli uwierzyć w jego wynik. Po tętniaku – oprócz wcześniejszych wyników badań – nie został żaden ślad. „Powiem panu, co jest nie tak. Ja wiem, że zostałam wyleczona za wstawiennictwem Jana Pawła II” – powiedziała wtedy Floribeth Diaz. Siedem miesięcy później, 11 listopada 2011 r., lekarze stwierdzili jej pełny powrót do zdrowia.
O swoim uzdrowieniu Floribeth zaczęła mówić w lutym 2012 r., a 5 lipca 2013 r. dekret papieża Franciszka oficjalnie zatwierdził cud niezbędny do ogłoszenia bł. Jana Pawła II świętym.
Już za kilka dni Floribeth Mora Diaz spotka się z mieszkańcami naszej diecezji (a później także całej Polski), by podzielić się swoim świadectwem wiary i opowiedzieć całą swoją historię uzdrowienia – dotknięcia przez Boga, za wstawiennictwem papieża z Polski.
W niedzielę 4 maja przyjedzie do Wadowic, gdzie o godz. 17 zaplanowano spotkanie z nią w Domu Jana Pawła II. W poniedziałek 5 maja Floribeth pojawi się w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach (godz. 16.30, aula św. Jana Pawła II, spotkanie poprzedzi o godz. 15 Koronka do Bożego Miłosierdzia oraz Msza św. w bazylice), a dzień później (6 maja) na Białych Morzach, w Centrum św. Jana Pawła II (godz. 18). 7 maja w krakowskiej kurii spotka się też z kard. Stanisławem Dziwiszem, a o godz. 18 w księgarni „Matras” będzie podpisywać książkę „Uzdrowiona. Kostarykański cud Jana Pawła II”. Do naszej diecezji powróci 27 maja, by dzień później dać świadectwo w zakopiańskim sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach (godz. 18).