Podczas dnia otwartego w Wyższym Seminarium Duchownym klerycy opowiadali o swoim codziennym życiu.
Zwiedzanie rozpoczynało się od refektarza, w którym klerycy jedzą wspólnie posiłki. Wisi tam charakterystyczny krucyfiks. – Ten krzyż został wyłowiony z rzeki po II wojnie światowej. Chrystus był bez rąk. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że w seminarium przygotowujemy się do tego, żeby być tymi rękami Pana Jezusa – mówi Maciej, kleryk V roku.
Centralnym punktem seminarium jest kaplica, a w niej dwa wizerunki znajdujące się po bokach ołtarza. Jedna to ikona Matki Bożej Nieustającej Pomocy (to najważniejsza kobieta mieszkająca w seminarium). Drugi obraz przedstawia św. Judę Tadeusza o rysach podobnych do twarzy Jezusa, którą ma na piersi.
W osobnej sali, do której również zapraszani byli odwiedzający 24 maja WSD, zgromadzono wszystkie pamiątki i zdjęcia związane ze św. Janem Pawłem II. Można tam było zobaczyć m.in. klęcznik, na którym papież modlił się w 1991 roku, kiedy odwiedził kleryków podczas czwartej pielgrzymki do Polski. – Już jako biskup, Karol Wojtyła zawsze mówił, że seminarium jest dla niego źrenicą oka – mówi Wojciech. Jak ważne dla niego było seminarium, pokazuje sytuacja z 1962 roku. Komuniści chcieli przejąć budynek przy ul. Piłsudskiego i przekazać go dla Akademii Pedagogicznej. Dzięki interwencji biskupa klerycy stracili tylko jedno piętro.
Zwiedzający mogli również zajrzeć do kleryckich pokojów i poznać ich plan zajęć. Każdy dzień powszedni rozpoczyna się o 5.30, a o 6.00 wszyscy zbierają się na modlitwę i poranną Mszę św. Po śniadaniu zaczyna się czas wykładów i ćwiczeń, który trwa do godz. 13. Po wspólnym obiedzie klerycy mają czas wolny do godz. 15. Następnie wracają do seminarium na studium indywidualne – to czas na naukę i czytanie książek. Wieczorem uczestniczą w konferencji lub nabożeństwie. Dzień kończy się po wspólnym Apelu Jasnogórskim o godz. 21.
– Czas seminarium to czas rozeznawania powołania. Jest to swego rodzaju pustynia, oddzielenie się od świata. To potrzebne, żeby znaleźć przestrzeń dla Pana Boga – mówi ks. Mateusz Hosaja, prefekt seminarium. – Żeby nie być takim, jak świat, ale tym, który do świata wraca. My, przełożeni, mamy za zadanie towarzyszyć klerykom w ich drodze. Możemy działać tylko z zewnątrz. Najważniejsze sprawy dokonują się w ich sercach.
Obecnie w murach krakowskiego seminarium do kapłaństwa przygotowuje się ok. 200 kleryków. Mieszkają w dwóch budynkach - przy ul. Piłsudskiego 4 oraz Podzamcze 8.