- Cieszę się, że tu mogę świadczyć o Bożej miłości, bo na drugie imię mam Fatima - mówiła Floribeth Mora Díaz w zakopiańskim sanktuarium na Krzeptówkach.
Podczas spotkania Kostarykanka opowiedziała m.in. o swojej śmiertelnej chorobie (tętniaku i postępującym paraliżu ciała), uzdrowieniu, którego doświadczyła 1 maja 2011 r., i o badaniach, jakim poddawało ją kilkudziesięciu neurologów w Ameryce Południowej i w Europie.
W Zakopanem Floribeth Mora Díaz gościła wraz z mężem i synami, a pod Tatry przyjechała na zaproszenie księży werbistów. – Pamiętam dobrze, jak w dniu beatyfikacji Jan Paweł II wyciągnął do mnie swoje dłonie – mówiła Kostarykanka. – Kiedy tylko zwolniono mnie z zachowania tajemnicy po zakończonym procesie i potwierdzeniu cudu przez papieża Franciszka, zaczęli do mnie przyjeżdżać dziennikarze. Początkowo nie chciałam się jakoś szczególnie pokazywać w mediach. Pomyślałam jednak, że dziennikarzy można wykorzystać do głoszenia Bożej chwały, aby zanieśli na wszystkie możliwe krańce świata przesłanie o dobroci Boga. Bo o tym ciągle mówimy za mało – podkreśla Floribeth, która poprosiła też wszystkich zgromadzonych na Krzeptówkach o modlitwę za kapłanów.
– Może za życia górale mieli znajomości u Jana Pawła II, ale – jak się okazuje – w niebie większe fory mają inne narodowości – żartował jeden z duszpasterzy zakopiańskiego sanktuarium, dziękując Floribeth za przyjęcie zaproszenia.