W Boże Ciało w parafii w Krakowie-Piaskach Nowych odbył się koncert uwielbieniowy "Chcę widzieć Twoją twarz".
– Chcielibyśmy, aby każdy z was bardziej był wpatrzony w Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie niż w nas, którzy tylko dla Niego gramy – prosili artyści, którzy do parafii Matki Bożej Różańcowej w Krakowie-Piaskach Nowych przyjechali z Nowego Targu i kilku podhalańskich miejscowości. – Ten koncert to nasz wspólny wieczór chwały dla Jezusa. Jeśli chcecie klaskać – klaszczcie, ale nie dla nas, a dla Niego, bo to On zasłużył dla oklaski, On jest godzien wszelkiej chwały. Cieszmy się więc tym wyjątkowym dniem – uroczystością Bożego Ciała – i uwielbiajmy Go! – zachęcali, porywając wypełniony po brzegi kościół do pełnego radości śpiewu.
Koncert przeplatany był chwilami ciszy i modlitwy przed wystawionym Najświętszym Sakramentem oraz świadectwami wiary muzyków. – Pomyślmy choć przez chwilę, jak dobry jest Bóg. On troszczy się o rzeczy, o których nawet nie myślimy, że troszczyć się może. Gdy dziś szedłem w procesji w mojej rodzinnej miejscowości – Starem Bystrem, czułem, że to jest wspaniały czas skupienia na Bogu. Na radości, że wiara wypełnia nasze serca. Procesja była publicznym wyznaniem tej wiary, koncert to jej przedłużenie – przekonywał jeden z wokalistów.
Z kolei pochodząca z Ukrainy Walentyna, mieszkająca obecnie na Podhalu, opowiedziała, jak jej życie pełne jest uśmiechów od Boga. – Gdy miałam kilkanaście, a potem 20 i więcej lat, ciągle marzyłam, by być żoną i matką. Marzyłam, ale nie spotykałam nikogo, kim bym się zainteresowała. W końcu, gdy miałam 26 lat, poznałam kogoś, ale szybko okazało się, że nic z tego nie będzie. Mama płakała, że teraz będę już starą panną, bo na Ukrainie tak się patrzy na dziewczyny, które mają dwadzieścia kilka lat i nie wyszły jeszcze za mąż – mówiła. Choć czuła wtedy na sobie ogromną presję rodziny, w sercu wiedziała, że Bóg wie, co jest dla niej dobre i tylko od Niego zależy, czy spełni się jej marzenie. Spełniło się. – Pewnego dnia do domu odwoził mnie chłopak. Całą drogę rozmawialiśmy – on po polsku, ja po ukraińsku, ale rozumieliśmy się doskonale. Zaczął pisać do mnie listy, a po roku wzięliśmy ślub. Dziś mamy dwoje małych dzieci. Choć nasze życie pełne jest różnych problemów, oboje mamy jedną podporę – jest nią Bóg – podkreśla Walentyna. Podczas codziennej modlitwy i rozważania Pisma Świętego razem z mężem wsłuchuje się w słowo Boga, które ich umacnia. Kiedy czasem narzeka, że cały tydzień, a nawet kilka tygodni z rzędu siedzi w domu, z dziećmi, Bóg ma swoje sposoby, by przypomnieć jej, że przecież o tym właśnie marzyła. – Wczoraj zastanawialiśmy się, co zrobić, jak przyjechać z dziećmi do Krakowa, bo nie mieliśmy z kim ich zostawić. Wtedy przyszedł mój tata i powiedział, że niespodziewanie dostał wolne i że chętnie zostanie z dziećmi. Bóg chciał, żebym tu dziś z wami była – przekonywała Walentyna.
Wzruszającym momentem było przejście Pana Jezusa wśród klęczących i rozmodlonych wiernych. Kapłan błogosławił ich niosąc w rękach Najświętszy Sakrament, którego widok robił tym większe wrażenie, że Hostia była bardzo duża. To przejście było niczym namacalne dotknięcie serc ludzi, którzy podczas adoracji otwarli przed Chrystusem swe serca.