Wspaniałym zwycięstwem Rafała Majki zakończył się VI etap tegorocznego Tour de Pologne. To drugie zwycięstwo naszego kolarza w tegorocznym wyścigu.
Ten etap był dla kolarzy nie lada wyzwaniem. Mieli do pokonania dystans 174 km, w tym 4 pętle wokół Bukowiny Tatrzańskiej, liczące 38,5 km. Musieli się na nich zmagać nie tylko z ciężkimi podjazdami, w tym 4-krotnie ze słynnym podjazdem pod Gliczarów (miejscami jest tam nawet 23 proc. nachylenia), ale także ze zjazdami po krętych i wąskich drogach z Zębu i Gliczarowa Górnego. Tam najlepsi jechali z prędkością nawet ok. 90 km/h.
Rafał Majka, zawodnik zespołu Tinkoff-Saxo, potwierdził, że zwycięstwa na tegorocznym Tour de France nie były przypadkowe. Ostatnie kilometry dzisiejszego etapu były jego popisem. Polak na 2 km przed metą, na stromym podjeździe w pobliżu kościoła w Bukowinie Tatrzańskiej, zaatakował tak mocno, że nikt nie był w stanie pojechać jego tempem. Linię mety minął samotnie, wyprzedzając o 10 sekund Benata Intxaustiego i Iona Izagirre (obaj zawodnicy Movistar). Dzięki temu zwycięstwu Majka został liderem wyścigu. Do jutrzejszego etapu jazdy indywidualnej na czas przystąpi z 18-sekundową przewagą nad Intxaustim i 22-sekundową nad Izagirre.
– Gdy zaatakowałem, rywale nie mieli szans. Szczęśliwy powinienem być nie tylko ja, ale wszyscy Polacy. Dokonałem czegoś wielkiego. Jestem królem Tatr – cieszył się Majka po zwycięstwie w Bukowinie. Kolarz w rozmowach z dziennikarzami dziękował przede wszystkim swojej drużynie, bez której – jak podkreślał – nie wygrałby etapu. – Koledzy, a szczególnie Oliver Zaugg, wykonali fantastyczną pracę. Zmęczyli peleton, na dwie rundy szliśmy bardzo mocno – takie były założenia. Ruszyłem na podjeździe pod Gliczarów, ale to był atak na 70 proc. Gdy zaatakowałem na ostatniej górze, wszyscy odpadli – mówił R. Majka. Jak dodaje, przewaga nad rywalami przed jutrzejszym startem nigdy nie jest wystarczająca, bo nie wiadomo, co się wydarzy podczas jazdy na czas.
Dzisiejszy etap to także wielkie zwycięstwo organizacyjne. Wzdłuż trasy kolarzy oglądały tysiące widzów. Najwięcej na słynnym podjeździe pod Gliczarów.