Wybitnego slawistę, syna piewcy Huculszczyzny pochowano dzisiaj na krakowskim cmentarzu Salwatorskim. Prochy złożono do grobu przy dźwiękach trembity huculskiej.
Prof. Andrzej Vincenz, slawista z uniwersytetów w Heidelbergu i Getyndze, publicysta, współpracownik paryskiej „Kultury”, edytor dzieł Stanisława Vincenza, zmarł 16 sierpnia w Heidelbergu. Jego życzeniem było spocząć w Krakowie obok rodziców, Stanisława i Ireny Vincenzów.
- Kraków przyciąga wybitne osoby, nawet po śmierci. Tutejsze nekropolie pełne są mogił znanych Polaków. Takim był śp. Andrzej, takimi byli jego rodzice, pochowani na cmentarzu Salwatorskim - powiedział ks. inf. Jerzy Bryła, wieloletni duszpasterz artystów krakowskich.
Zmarły profesor urodził się 13 marca 1922 r. we Lwowie. Był synem Stanisława Vincenza, pochodzącego z prowansalskiej rodziny pisarza i myśliciela, piewcy Huculszczyzny, którą najpełniej opisał w znanej tetralogii „Na wysokiej połoninie”.
Po wybuchu wojny w 1939 r. przedostał się na Węgry, potem zaś do Francji i Anglii, gdzie służył w 1. Dywizji Pancernej gen. Maczka. Wraz z dywizją wziął udział w walkach na kontynencie. Obrawszy zawód uczonego slawisty, w 1961 r. osiadł w Heidelbergu. - Jako profesor w Heidelbergu i Getyndze ściągał na stypendia licznych Polaków, którzy wiele się tam nauczyli - powiedział dr Jan Pieszczachowicz, znawca twórczości Stanisława Vincenza.
- Dzieje rodziny Vincenzów mogą być symbolem jedności Europy. Zatoczyły koło, gdy Vincenzowie, którzy przybyli z Prowansji na karpacką Huculszczyznę, powrócili po wojnie na Zachód Europy, do Francji, Szwajcarii i Niemiec - dodał J. Pieszczachowicz.
Andrzej Vincenz, będąc świadomym Polakiem, do końca życia utrzymującym bliskie kontakty z Polską i Polakami, był bardzo przywiązany do swej huculskiej małej ojczyzny. - Napisał do mnie kiedyś: „Mój dom rodzinny spalił się w 1941 r., ale moja huculska mała ojczyzna nadal żyje we mnie” - zwierzała się jego uczennica i współpracowniczka dr Ingeborg Wolf.
Wspierał osiadłego we francuskich Alpach ojca w pracach nad kolejnymi tomami „Na wysokiej połoninie”, potem zaś wraz z matką zajmował się edycją jego dzieł.
Był bardzo przywiązany do Krakowa. Bywał tu często. W 1991 r., pochował matkę wraz z prochami zmarłego w 1971 r. w Lozannie ojca na krakowskim cmentarzu Salwatorskim. Sam wybrał ten cmentarz na miejsce swojego pochówku.
Nad mogiłą Vincenzów zabrzmiały dźwięki długiej huculskiej trembity, na której trąbił mistrz gry na tym instrumencie, Piotr Kłapyta. - Bardzo panu dziękuję za te grę, bo przypomniała mi dzieciństwo spędzone na Huculszczyźnie - powiedziała Alina Vincenz-Chotkowska z Warszawy, bratanica Stanisława Vincenza.
Za obecność i modlitwy w intencji ojca dziękował z kolei obecny na pogrzebie Stanisław Vincenz junior z Heidelbergu.