Podsumowanie trzeciej kadencji Jacka Majchrowskiego, to zarazem początek jego kampanii… której może nie być.
Występ w Arenie Kraków był demonstracją siły Jacka Majchrowskiego. Jak można było przewidzieć, urzędujący trzecią kadencję prezydent będzie chciał zapewnić sobie czwartą kadencję dwoma wielkimi inwestycjami: halą widowiskową i Centrum Kongresowym. Występując na tle najpopularniejszego dziś w Krakowie miejsca, prezydent zaczął marsz po zwycięstwo. Kolejnym jego przystankiem będzie otwarcie Centrum Kongresowego. Kto da więcej?
Urzędujący prezydent zawsze startuje z innego pułapu, niż konkurenci. Gdy ma za sobą 12 lat rządów, pułap staje się praktycznie dla innych nieosiągalny. Wszystko, co przez ten czas wybudowano można spokojnie rzucić na szalę, bo przecież nikt już nie pamięta mitręgi i opóźnień, nikt nie liczy kosztów, wszyscy widzą efekt finalny. Jeśli jeszcze do tego doda się niezły stan miejskiej kasy…. nie trzeba nawet prowadzić kampanii, spotykać się z wyborcami, obiecywać, przekonywać. A ponieważ profesor Majchrowski nigdy za tym nie przepadał, może teraz spokojnie zasiąść w fotelu z ulubionym cygarem, albo poświęcić się innym zajęciom, z których ma zresztą wyższe dochody niż z urzędowania przy Placu Wszystkich Świętych.
Czy zatem początek kampanii oznacza zarazem jej koniec? Wszystko zależy od krakowian. Mogą bowiem przyjąć zupełnie inny od wyżej opisanego punkt widzenia: uznać, że 12 lat wystarczy i bez względu na bilans zamknięcia, miastu potrzeba zmiany, świeżości, rozmachu. Bo kto stoi w miejscu – nawet stosunkowo wygodnym – ten się cofa.
Może też się zdarzyć, że kampania przybierze obrót dla Jacka Majchrowskiego niekorzystny. Że mieszkańcy nie zadowolą się Areną Kraków i będą chcieli rozmawiać o korkach, smogu, kompromitacji z zimowymi igrzyskami, chaosie w miejskiej przestrzeni, zmarnowanych szansach na inwestycje i „tajlandyzacji” zabytkowego centrum.
Oby tak się stało, bo Kraków – i jego prezydent - zasłużyli sobie na poważną, merytoryczną kampanię.
Czytaj także: