Bez wsparcia Kościoła nie wygralibyśmy tych wyborów - mówi o wydarzeniach sprzed 25 lat prof. Zygmunt Kolenda
Przełomowe dla historii Polski i Krakowa chwile wspominali w czwartkowy wieczór w krakowskim Klubie Inteligencji Katolickiej: Józefa Hennelowa, prof. Zygmunt Kolenda, Henryk Woźniakowski, prof. Jerzy Zdrada i prof. Andrzej Zoll.
Wszyscy oni odgrywali pierwszoplanową rolę w tworzonych wiosną 1989 roku Komitetach Obywatelskich, a sale KIK przy ulicy Siennej, były przestrzenią wolności gdzie odbywały się wówczas najważniejsze spotkania.
Szybko jednak okazało się, że KIK jest za mały dla gwałtownie poszerzających się ciał demokratycznych. Pierwszy Małopolski Komitet Obywatelski liczył bowiem 150 osób.
- Zbieraliśmy się więc u Dominikanów, a kluczowe wybory odbyły się w kościele o. Bernardynów - wspomina prof. Kolenda, który kierował krakowskim KO „Solidarność”. W tworzeniu się dzielnicowych i osiedlowych komitetów ogromną rolę odegrały także kościoły św. Józefa na Podgórzu i misjonarzy na Krowodrzy.
Prof. Jerzy Zdrada, poseł wybrany 4 czerwca z listy KO „Solidarność” zwrócił uwagę na fakt, że ta pierwsza ekipa wybierana była w sposób dość arbitralny (głownie przez Stefana Jurczaka), stąd tak ważne było uzyskanie dla niej mocnej legitymacji w wyborach sprzed 25 lat. Dotyczy to także pierwszych wolnych wyborów samorządowych. Na 75 miejsc w radzie miasta Krakowa, 74 mandaty zdobyli kandydaci KO, a jedno… Grzegorz Hajdarowicz z KPN.
Prof. Andrzej Zoll wspominał, jak został członkiem Państwowej Komisji Wyborczej. - Zadzwonił do mnie w środku nocy Henryk Wujec. Wtedy takich propozycji wręcz nie wolno było odrzucać. I choć mieliśmy tylko 35 proc. miejsc w PKW, udało nam się przeforsować kilka kluczowych zmian w prawie, które uniemożliwiły sfałszowanie tamtych wyborów - mówił prof. Zoll. Najważniejsza jego zdaniem, to obowiązek wywieszania na drzwiach komisji protokołu z wynikami, który przetrwał do dziś.
Józefa Hennelowa przypomniała niepowtarzalną atmosferę wieców wyborczych przed 25 laty. Poczucie bycia jedną drużyną panowało jeszcze wśród kandydatów KO w pierwszych wyborach samorządowych.
- To się skończyło dzień po wyborach, gdy radni z listy Komitetu Obywatelskiego natychmiast rozpierzchli się do kilkunastu małych partii - mówił z żalem prof. Kolenda.