Prawnik jednej z krakowskich kancelarii notarialnych skrycie marzył o tym, by skomponować hymn na Światowe Dni Młodzieży. I udało się.
Nie opowiadał o tym na prawo i lewo, bo nie był zawodowym muzykiem. A jednak gdy pewnego dnia wyznał kumplowi, też prawnikowi: „Wiesz, chciałbym kiedyś skomponować taki utwór”, a następnego dnia papież Franciszek ogłosił, że gospodarzem kolejnego spotkania młodych będzie Kraków, Kuba potraktował to jako znak.
- Moją głowę rozsadzała myśl, za którą od razu się zganiłem: „Ojcze, ten znak to dla mnie? Naprawdę pamiętałeś o moim marzeniu?” - śmieje się dzisiaj. - „Hmmm, a dlaczego nie?” - pomyślałem po chwili, oddając Bogu chwałę.
- Takiego mam Ojca! Jest dobry, hojny, rozrzutny. Może przecież upiec kilka pieczeni na jednym ogniu… Pewnie spojrzał na mnie i rzucił: „A masz…” - śmieje się Kuba.
Gdy w domu wertował Pismo Święte, a jego wzrok padł na słowa: „Zapiszcie sobie ten oto hymn” (Pwt 31, 19), wiedział już, co ma robić.
W najbliższym wydaniu „Gościa Niedzielnego” przeczytacie poruszającą rozmowę Marcina Jakimowicza z Jakubem Blycharzem, który jak wariat uczepił się Bożego Słowa i… został muzykiem.
Kompozycję Kuby wybrano niedawno na hymn Światowych Dni Młodzieży (odpadła prawie setka konkurencyjnych kompozycji!). Ten utwór będzie śpiewało kilka milionów ludzi.
Bono z U2 może pozazdrościć takiej frekwencji…