O wyprawach trekkingowych w Himalaje opowiada Artur Ragan z biura "Gaudeamus".
Czy to przygotowanie jest jakoś sprawdzane przed wyjazdem?
Tak, to wychodzi już w czasie rozmów z klientami - to wynika także z ich pytań. W odróżnieniu od imprez autokarowych czy pobytowych, na tę wyprawę jadą ludzie, którzy potrafią i chcą zapytać o różne czynniki. Taka rozmowa trwa po kilkanaście czy kilkadziesiąt minut, a zwykle nie kończy się na jednej.
Większość z nich zaczyna także od dokładnej lektury naszej strony internetowej, na której nie tylko opisujemy program, ale piszemy m. in. jaki sprzęt należy zabrać. Choć tego bym nie demonizował: chodzi o normalne kijki trekkingowe, dobre buty, dobrą odzież, ale bez czekanów, raków czy lin.
Do końca oczywiście nie wiemy, czy ktoś da radę, ponieważ zawsze może nastąpić jakiś kryzys - czy to psychiczny czy fizyczny. Jesteśmy jednak na to przygotowani. Tych, którzy organizują taką wyprawę jest dużo: to przewodnik lokalny, tragarze, nasi przedstawiciele. W każdej chwili jesteśmy przygotowani, żeby wynająć do pomocy konie, które mogą kogoś podwieźć, pomóc w marszu.
Ci, którzy zapisują się na takie wyjazdy nie muszą być himalaistami, ale nie mogą to też być ludzie, którzy większość czasu spędzają tylko za biurkiem i przy komputerze i nie są aktywni fizycznie. Jest to ok. 5-6 godzin marszu każdego dnia. Niektóre etapy są trudniejsze, niektóre łatwiejsze. Z reguły ci, którzy wracali, byli zmęczeni, ale nikt nie twierdził, że było to ponad jego siły.
Jak wygląda program wyjazdu?
To zależy od organizatora. Nasz przewiduje 24-dniowy trekking, choć mogłoby się wydawać, że na Annapurnę to zdecydowanie za długo. Znam programy, które są krótsze nawet o 5-6 dni. Naszymi klientami są najczęściej osoby, które nie są już bardzo młode, aczkolwiek są sprawni fizycznie. Poza tym stawiamy na miarową, spokojną aklimatyzację.
Oprócz trekkingu taki program zawiera elementy krajoznawcze i kulturoznawcze. Spędzamy co najmniej 2-3 dni w Katmandu, stolicy Nepalu, gdzie mamy wpisany na listę UNESCO Durbar Square, gdzie są świątynie buddyjskie, świątynie hinduistyczne. Nie sposób nie połączyć jednego z drugim - wartości górskich z kulturoznawczymi. Jesteśmy przecież w bardzo ciekawym regionie świata.