Co działo się z Polską w 1944 roku? Jak patrzyli na nią sojusznicy i wrogowie? W auli jezuickiej Akademii Ignatianum w Krakowie dyskutowali o tym uczeni z Polski, Litwy, Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Słowacji i Węgier.
- Historii nie da się cofnąć, ale można jej nie powtarzać. Namysł nad tym, co działo się 70 lat temu, może być przestrogą dla przyszłości - powiedział o. dr Jacek Prusak, prorektor Ignatianum, które wraz z Instytutem Pamięci Narodowej zorganizowało 17 października konferencję „Polska 1944. Perspektywa sojuszników i wrogów”. Odbywała się pod patronatem GN.
Z jednej strony w kraju i na emigracji cieszono się z bliskiej perspektywy wycofywania się przegrywających Niemców, z drugiej pełno było jak najgorszych obaw o przyszłość.
- W 1944 r. znaleźliśmy się w sytuacji tragicznej, a przy tym paradoksalnej. Z jednej strony walczyliśmy z Niemcami w kraju i na Zachodzie. Z drugiej zaś, „sojusznik naszych sojuszników” czyli Związek Sowiecki, ponownie wkroczył na nasze ziemie i zajął prawie połowę terytorium kraju - powiedział dr Maciej Korkuć, wykładowca Ignatianum, pracownik IPN.
- Rok 1944 był ostatnim rokiem nadziei i prób zachowania wolności i suwerenności. Działo się to na niwie zabiegów politycznych i wysiłków militarnych. Wyrazem tych ostatnich była Akcja „Burza”, plan powstania strefowego, demonstrującego m. in. prawo Polski do całości terytorialnej - dodał M. Korkuć.
Sojusznicy anglosascy pragnęli wprawdzie zachowania niepodległej Polski, jednak we własnym interesie szli na ustępstwa wobec Związku Sowieckiego.
- Brytyjskie elity polityczne uważały, że przyszły rząd polski nie powinien budzić nieufności Moskwy. Wzrost potęgi sowieckiej w Europie Środkowo-Wschodniej uważano za nieuchronny. Polska miała być suwerenna wewnętrznie, lecz liczyć się w polityce zagranicznej z Sowietami. Granicę wschodnią, pozostawiającą Lwów i Wilno poza terenem Polski, Brytyjczycy uważali za naturalną i dającą gwarancję stabilizacji politycznej i narodowościowej - stwierdził prof. Marek Kornat z Instytutu Historii PAN.
Wrogowie Polski byli zaś wciąż bardzo aktywni. Przegrywający Niemcy nie myśleli o poluzowaniu reżimu okupacyjnego na ziemiach polskich, krwawo stłumili Powstanie Warszawskie. Zwyciężający Sowieci tworzyli zaś politykę faktów dokonanych na swoją korzyść.
- Trzeba rozwiać mit o bierności Stalina wobec Powstania Warszawskiego! To nie było bowiem tylko zaniechanie działań militarnych na linii Wisły. Moskwa zwalczała oddziały AK idące na odsiecz powstańcom oraz w praktyce uniemożliwiła skuteczną pomoc aliancką dostarczaną drogą lotniczą - powiedział dr Korkuć.
Niejednolite były postawy wobec Polski w krajach sąsiedzkich. Węgry, formalny sojusznik Niemiec, wciąż zachowywały wobec niej sporo sympatii. Okupacja terytorium węgierskiego przez Niemców w 1944 r., sparaliżowała jednak dotychczasowe formy pomocy dla Polaków.
- Wyrazy sympatii jednak wciąż były silne. Stacjonujący pod Warszawą żołnierze węgierskiego II Korpusu Rezerwowego gen. Antala Vattaya, pomagali po cichu powstańcom warszawskim. Niemcy protestowali przeciw temu. W rezultacie regent Węgier Miklos Horhy, wycofał wojska spod Warszawy, nie chcąc, by włączyły się w zwalczanie powstańców - powiedział Tibor Gerencser, historyk z uniwersytetu w Budapeszcie.