Z ks. Janem Reczkiem, rekolekcjonistą związanym z Odnową w Duchu Świętym, rozmawia Monika Łącka.
W swojej nowej książce "To Jezus leczy złamanych na duchu" opowiada Ksiądz o sytuacji z życia wziętej – kupił Ksiądz krem do golenia, który jednak skórze nie służył. Raczej jej szkodził. Okazało się, że modlitwa wstawiennicza "urody może nie dodała, ale skórze pomogła". Krem szkodzić przestał. Niektórzy mają wątpliwości, czy to wypada "zawracać Bogu głowę" tak przyziemnymi sprawami…
Wszystko niech będzie w Duchu i w Bożym błogosławieństwie! Rzeczy ważne, i te z pozoru mniej ważne też. Nie wolno jedynie przyzywać imienia Bożego do rzeczy czczych, które chwały Bogu nie oddają. We wszystkim innym modlić się należy, to daje nam duchowe bezpieczeństwo.
Posługuje Ksiądz modlitwą wstawienniczą we wspólnocie podczas Mszy św. W każdą pierwszą sobotę miesiąca w parafii „Na Bulwarowej”. Na te Msze przychodzą prawdziwe tłumy - „po uzdrowienie”. Jak wytłumaczyć Czytelnikom, że najważniejsze jest uwielbienie, a nie uzdrowienie?
Chodzi przede wszystkim o spotkanie z żywym Jezusem, Panem i Zbawicielem. Najpierw Jemu trzeba oddać chwałę, uwielbiać Go. Wtedy dopiero mogą dokonywać się rzeczy wielkie. Gdybyśmy robili odwrotnie, gdyby to modlitwa błagalna była na pierwszym miejscu, gubilibyśmy to, co najważniejsze. Gdy w sercu jest uwielbienie, Bóg leczy duchowe zranienia.
Patrząc wstecz, na ostatnie 12 miesięcy – jakie najważniejsze doświadczenie duchowe wysuwa się u Księdza na pierwsze miejsce?
Trudno odpowiedzieć w kilku słowach, bo wszystko zostawia swój ślad. Ale najważniejszy ślad zostawia Boża miłość. I wiem na pewno, że nasze kapłańskie posługiwanie i błogosławienie, jest potrzebne.
A co dziś chciałby Ksiądz przekazać Czytelnikom "Gościa" i wszystkim gościom Targów Książki?
Że wszystkim błogosławię! I niech wszyscy trwają w łasce Bożej!