Są co najmniej cztery powody, dla których prezes PiS zdecydował się w tych zawodach postawić na zawodowca.
Najważniejsze w decyzji Jarosława Kaczyńskiego jest to, że wreszcie została publicznie ogłoszona. Każdy tydzień opóźniania nominacji dla kandydata największej partii opozycyjnej w wyborach prezydenckich obniżał bowiem jego szanse. Zwłaszcza, że nie mówimy o prezesie partii, ale polityku młodym, dopiero budującym swoją pozycję i rozpoznawalność.
Przez długi czas nie było wiadomo, na kogo zdecyduje się Kaczyński: zawodowego polityka czy raczej na profesorski autorytet. W tym drugim przypadku najczęściej pojawiało się nazwisko Andrzeja Nowaka, choć wciąż „w grze” był Piotr Gliński, a nawet Zdzisław Krasnodębski. Z kolei w „pierwszej kadrowej” PiS to właśnie Andrzej Duda już od wielu tygodni uchodził za faworyta prezesa. Próba zorganizowania partyjnych prawyborów, lansowana głównie przez Ryszarda Czarneckiego, jakoś nie porwała Jarosława Kaczyńskiego. Być może dałyby one partii trochę medialnej promocji, ale taki spektakl na odległość trąciłby sztucznością. Każdy bowiem wie, jaki jest mechanizm podejmowania decyzji w PiS.
Dlaczego Jarosław Kaczyński zdecydował się właśnie na Andrzeja Dudę? Bo krakowski polityk ma cztery zalety, szczególnie przez prezesa cenione. Po pierwsze jest ambitny, ale lojalny. Choć przyjaźnił się ze Zbigniewem Ziobrą, w godzinie próby nie poszedł do Solidarnej Polski, pozostał w PiS. Po drugie jest kompetentny, wyszedł spod ręki Lecha Kaczyńskiego, był ministrem w jego kancelarii. Po trzecie jest młody, a prezes pilnie potrzebuje odświeżenia wizerunku partii. Po czwarte wreszcie, Duda jest człowiekiem rodzinnym, spokojnym i z jego strony raczej nie grożą Kaczyńskiemu obyczajowe skandale. A zarazem dobrze czuje media i nie zdarzają mu się wpadki, na które w jego wydaniu wszyscy teraz będą czekać.
Czy ma szansę na sukces? Teoretycznie niewielkie. Tyle, że w polityce nie ma rzeczy ani pewnych, ani niemożliwych. Do wyborów jeszcze wiele miesięcy. Andrzej Duda na pewno będzie ciężko pracował w kampanii. Może także liczyć na aparat partyjny. W przypadku któregoś z profesorów mogłoby być z tym różnie. I to też zapewne jeden z powodów, dla których prezes PiS zdecydował się w tych zawodach postawić na zawodowca.