Tego wieczoru każdy mógł poczuć się częścią wielkiej, rozśpiewanej, gospelowej rodziny. Rodziny Boga.
"Bliżej, mocniej, więcej, Ciebie, Panie w moim życiu pragnę. Pragnę i potrzebuję Twojej chwały" - śpiewali chórzyści najstarszego w Polsce chóru gospel, czyli Kraków Gospel Choir, podczas koncertu "God is a Healer" (Bóg jest Uzdrowicielem), którym 15 listopada świętowali swoje 15. urodziny.
Pełnymi wiary, nadziej i emocji utworami przekonywali też publiczność zgromadzoną w Studiu S5 Radia Kraków, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba tylko Mu zaufać i powierzyć Mu wszystkie swoje sprawy.
- Jesteśmy tu dziś, by oddać Bogu te nasze 15 lat, i każdy kolejny rok, kolejnych 5, 10, 15 i lat. Chwała temu, który nami się opiekuje, bo ja naprawdę czuję się przez Boga "zaopiekowany" - zapewniał Grzegorz Szulik, jeden z trojga dyrygentów KGC.
- Wierzymy, że kiedy się modlimy i chwalimy Pana, On wypełnia nas swoją obecnością. Dziś przychodzimy z uwielbieniem przed Jego tron, by prosić o uzdrowienie. Wierzymy, że to jest możliwe, bo On zna serce każdego z nas. Wie, czego nam potrzeba. Panie, przynieś nam pokój, uzdrów zranienia z przeszłości, złe emocje, przeżycia, podnieś ze smutku - mówił Tony Adams, pastor pochodzący ze Stanów Zjednoczonych, duchowy przewodnik chóru, który od samego początku stawiał na ekumenizm.
W tej różnorodności zespół łączy jednak Ktoś, bez kogo nic nie byłoby możliwe. Ktoś, kto jak mówią chórzyści, każdego dnia wylewa na nich strumienie łaski. Ktoś, czyli Bóg, najlepszy Ojciec, w Trójcy Świętej.
Podczas koncertu oprócz muzyki, która była pełną żaru modlitwą, można było także usłyszeć przejmujące świadectwo wiary jednej z chórzystek. Kiedy była małym dzieckiem, jej tata nadużywał alkoholu.
- Było ciężko, a ja byłam i jestem wrażliwcem. Tata pił, rodzice się kłócili, ja obwiniałam siebie za tę sytuację, a mama obwiniała mnie. Bałam się i myślałam, że taka jest wola Boga. Pytałam Go więc, co złego zrobiłam, że tak się dzieje. Dopiero po latach poznałam ludzi, którzy przyprowadzili mnie bliżej Boga - opowiadała.
Jak wspomina, decydująca w tamtym momencie była rozmowa z pewnym księdzem. - Powiedział, że alkoholizm nie jest wolą Boga, ale mojego taty i że Bóg mnie kocha. Że ma dla mnie plan i że powodem, dla którego strumienie łaski nie mogą się wylewać na moją rodzinę, jest grzech w niej panujący. Zaczynałam nabierać do Niego zaufania. Dowiedziałam się też, że nie wszystko stracone, bo Jezus jest zbawicielem, który może mnie uzdrowić ze zranień, a ja mogę Mu je wszystkie oddać - mówiła.
Gdy spróbowała to zrobić, wszystko zaczęło się zmieniać. Nie oznacza to jednak, że jej tata zupełnie przestał pić, a mama stała się idealna. - Ja zaczęłam się zmieniać. Przebaczyłam i dziś mogę powiedzieć, że kocham tatę. Nie muszę się już bać, bo wyznałam, że Jezus jest moim Panem, a On przyprowadził mnie do właściwych ludzi. Posprzątał cały bałagan w moim sercu, uzdrowił zranienia, moje grzechy i relacje z mężczyznami. Chwała Panu! - nie kryła wzruszenia dziewczyna.
Więcej o KGC napiszemy w numerze 47. "Gościa Krakowskiego".