Orszaki Trzech Króli. – Czas czekania na Frania to był nasz Adwent. Chwilami smutny, a chwilami radosny – mówią Karolina i Grzegorz Rządzikowie.
Grając rolę Świętej Rodziny, chcemy podzielić się naszym świadectwem wiary i dziękować Bogu za dar rodzicielstwa. Syn długo kazał na siebie czekać – aż 5 lat – dodają, przytulając rocznego już Franciszka. – Chciałabym, by ludzie, patrząc na nas, na nasze życie, widzieli w nim działanie miłości Bożej. By na orszaku poczuli też moc maleńkiej Miłości płynącą od Dzieciątka Jezus – dodaje Karolina
Zaczęło się w Nazarecie
Karolina i Grzegorz dokładnie nie wiedzą, dlaczego rola Świętej Rodziny została powierzona właśnie im. Zaproponowali to znajomi pracujący w Zespole Katolickich Szkół im. św. Jana Pawła II w Skawinie. Może było to kolejne zrządzenie Bożej Opatrzności w ich życiu?
Tak, jak pojawienie się na świecie małego Franciszka. – On jest z nami, bo Bóg tak chciał – nie mają wątpliwości. Małżeństwem są siedem lat. Po ślubie myśleli, że ich rodzina szybko się powiększy. – Pełni marzeń i nadziei zderzyliśmy się z rzeczywistością – mówi Grzegorz. – Do samego końca nie wiedzieliśmy, jaki jest powód naszej niepłodności. Kolejne badania nie dawały na to odpowiedzi, a nasza pani doktor powtarzała, że już dawno powinniśmy być w ciąży – podkreśla. Po pielgrzymce do Lichenia zdecydowali, że spróbują leczenia metodą naprotechnologii. Myśleli, że szybko dowiedzą się, w czym tkwi problem i uda się zajść w ciążę. Mijały jednak kolejne tygodnie, a frustracja tylko rosła. – Pewnego razu pani instruktor wspomniała o krakowskim Duszpasterstwie Małżeństw Niepłodnych. Trzy miesiące później pojechaliśmy tam na Mszę św. w intencji małżeństw niepłodnych. Od tego momentu wszystko się zmieniło – wspomina Grzegorz. Po Mszy chcieli szybko wrócić do domu, ale siostry nazaretanki (duszpasterstwo działa w „Nazarecie”, czyli przy klasztorze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu) wraz z małżeństwami wciągnęły ich w wir przygotowań do zbliżających się rekolekcji wielkopostnych. Potem zostali też skarbnikami w duszpasterstwie i włączyli się w tworzenie Stowarzyszenia Wspierania Małżeństw Niepłodnych „Abraham i Sara”. Cały czas trwały też ich spotkania z instruktorem i lekarzem. Były kolejne badania, leki, próby. W końcu zrobili testy na alergię pokarmową i przeszli na dietę. Po kilku miesiącach niespodziewanie począł się Franio.
Omodlone dziecko
– Przez całą ciążę doświadczaliśmy Bożej opieki. Dla nas to były cuda – mówią Rządzikowie. – 2 kwietnia 2013 r. zrobiliśmy testy ciążowe. Wynik był pozytywny. Dzień wcześniej poznaliśmy też pewną karmelitankę, która – jak się później okazało – miała swoje miejsce w Bożym planie wobec nas. Wiele modlitw w naszej intencji ofiarowały również siostry nazaretanki – opowiada Karolina.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się