Nie trzeba być Najwyższą Izbą Kontroli, by wiedzieć, że Kraków ma trujący problem.
Po wietrznych (a więc z czystym w miarę powietrzem) świętach Bożego Narodzenia wróciliśmy do (śmierdzącej) rzeczywistości. Pomógł w tym raport NIK, który streścić można w trzech słowach: oddychamy tablicą Mendelejewa. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, choć wydaje się, że na problem nie ma lekarstwa. A jeśli jest, to przecież musi kogoś skrzywdzić, kosztować fortunę, a w najlepszym razie przewrócić wszystko do góry nogami i zmusić opornych mieszkańców miasta do działania.
To właśnie dla nich mam zadanie specjalne. Ekstremalne wręcz i grożące skutkami ubocznymi. By je wykonać, trzeba tylko wybrać się długi spacer – po Starym Mieście albo po Podgórzu. Najlepiej wtedy, gdy jest mróz (do dzieła, nim się ociepli!) i miasto spowija przedziwna zasłona. Z czego utkana? Pewnie z niezliczonej ilości chemicznym substancji, których konsumpcja gwarantuje kłopoty zdrowotne. Jak nie dziś i w najbliższych dniach, to na pewno w przyszłości. Aha, na spacer najlepiej zabrać małe dzieci i osoby starsze, które w takich dniach (wg zaleceń specjalistów i lekarzy) powinny pozostać w szczelnie zamkniętych domach. Rzecz jasna po to, by chemikaliów nie wdychać. Ale skoro buchają one z kominów w ich domach, to cóż mają do stracenia? Mogą dołączyć do reszty nieszczęśników, którzy nikogo nie trują, sami też nie chcą być podtruwani, ale do gadania nic nie mają. Bo jak gadają, to tylko słyszą, że wymiana starych pieców na gazowe to wydatek nie z tej ziemi i że tylko bogatych na to stać. Nierówne traktowanie społeczeństwa jest więc surowo zakazane, a smo(g) wawelski w Krakowie był, jest i być musi.
Po powrocie ze spaceru do domu radzę też dobrze obwąchać ubranie i włosy. Czyżby śmierdziały niczym stara wędzonka? A ile tej "wędzonki" przedostało się do krwi i płuc? Strach się bać.
Wniosek po wykonaniu zadania powinien nasunąć się jeden – jeśli wymiana pieca kosztuje majątek (a wcale tak nie jest, bo władze miasta i województwa póki co proszą i zaklinają, by się zgłaszać po dotację, ale ilość złożonych wniosków jest minimalna), to ile kosztuje leczenie astmy, różnego rodzaju chorób płuc, całego układu oddechowego, chorób serca i nowotworów? Liczba chorujących osób, zwłaszcza na nowotwory, rośnie w tempie lawinowym.
Może więc „oporni” zamiast biegiem iść do odpowiedniego urzędu, zechcą wykupić polisę dla tych, których trują? A na początek mogą obdarować wszystkich maseczkami. Takimi, jakie od lat noszą mieszkańcy Japonii. Że złośliwa jestem i niewyrozumiała? Tak, bo domyślam się, ile chemii nawdychałam się już od początku sezonu grzewczego.
Na koniec warto jeszcze przytoczyć kilka faktów. Dla osób o mocnych nerwach one są, bo po przeczytaniu ich włos może się jeżyć na głowie.
1. Kraków jest jednym z 10 najbardziej zanieczyszczonych miast w Unii Europejskiej i nic tego faktu nie zmieni. Nie dlatego, że władze Krakowa i całego województwa nic z tym fantem nie robią. Bo robią, i wydają nawet na ten cel gigantyczne pieniądze, tylko że ich działania są mało skuteczne, a nawet blokowane. Ostatnio przez Wojewódzki Sąd Administracyjny, który podważył uchwaloną w Krakowie "uchwałę antysmogową". Małopolska od wyroku się odwołała. Jak sprawa się skończy? Sąd na jej rozpatrzenie ma czas.
2. Czasu nie mają jednak mieszkańcy regionu, bo tylko w Krakowie, rocznie, z powodu zanieczyszczonego powietrza powodującego choroby płuc, nowotwory, a także pogłębiającego problemy kardiologiczne, umiera ok. 400 osób. W całej Polsce, z tego samego powodu, rocznie umiera ok. 45 tys. osób. Takie liczby przerażają, ale nie tych, którzy z upodobaniem palą w piecach tzw. paliwami stałymi oraz szkodliwymi odpadami.
3. Czym w efekcie oddychamy? Pyłem zawieszonym, drobinkami węgla, które przedostają się do atmosfery właśnie z domowych pieców. Najgroźniejsza jest najdrobniejsza frakcja pyłu, w komunikatach oznaczana jako PM 2.5, która przez układ oddechowy przedostaje się do układu krążenia. Tysiąc razy bardziej toksyczny niż sam pył jest rakotwórczy benzo(alfa)piren. Pył zawieszony stanowi prawie 60 proc. toksycznych substancji w powietrzu.
4. W Krakowie normy zanieczyszczeń powietrza przekroczone są od min. 150 do nawet 200 dni w roku. Jeszcze gorzej jest w podtatrzańskich miejscowościach i na całym Podhalu, dokąd przecież morze turystów jeździ, by "pooddychać czystym powietrzem", np. szusując na nartach. Góralom chyba jednak na zdrowiu ceprów nie zależy, bo w kolejnym sezonie jak nie ci, to przyjadą przecież kolejni, i stoki nigdy puste nie będą. Normy obecności benzo(a)pirenu na powierzchni przekraczane są tam dziesięcio-, a nawet piętnastokrotnie, podczas gry w Krakowie „tylko” siedmiokrotnie.
5. Przez rok oddychania w Krakowie do organizmu trafia taka ilość benzo(a)pirenu, jak po wypaleniu 2,5 tys. papierosów.
6. Za przekraczanie norm zanieczyszczeń powietrza Polska może zapłacić karę nałożoną przez UE. 4 mld złotych piechotą w smogu nie chodzi…
Walka ze smogiem przypomina walkę z wiatrakami. Może więc czas zacząć bitwę od nowa, od tych, którzy każdego dnia z kominów wypuszczają w niebo kłęby czarnego dymu? I niech nikt mi nie mówi, że nie ma to sposobu.