W sercu starego Krakowa, na scenie przed Ratuszem, Trzej Królowie upadli na kolana przed Dzieciątkiem Jezus. W ich orszaku szło kilkanaście tysięcy osób.
- Wraz z całym Krakowem, z jego mieszkańcami, którzy przybyli do kościołów na Msze święte, powitaliśmy już nowo narodzonego Jezusa. Witają Go też turyści i goście, którzy przyjechali do naszego miasta - mówił do rozśpiewanego tłumu ludzi z koronami na głowach kard. Stanisław Dziwisz dziękując wszystkim za udział w 5. krakowskim Orszaku Trzech Króli.
- Przybyliśmy z darami jak mędrcy ze Wschodu, którzy przynieśli mirrę, kadzidło i złoto. A co Kraków przyniósł dziś narodzonemu Panu do Jego żłóbka? Naszym darem jest hymn Światowych Dni Młodzieży. Ten hymn chcemy dziś ofiarować małemu Jezusowi i młodzieży z całego świata. W ten sposób Kraków rozpoczyna świętowanie młodzieży, która w przyszłym roku przyjedzie do Polski i pod Wawel. Wtedy, wszyscy razem, z papieżem Franciszek, zaśpiewamy go, na cześć Boga - dodał metropolita krakowski, który do stajenki w której na scenie czekała Święta Rodzina, przybył wraz z królem Kacprem. Kardynał szedł bowiem na czele czerwonej, europejskiej części orszaku, która w stronę Rynku szła z wawelskiego wzgórza.
Bo krakowski orszak co roku składa się z trzech „podorszaków”. Gdy tuż po godz. 10 na pl. Matejki zaczęli pojawiać się pierwsi uczestnicy afrykańskiej części krakowskiego Orszaku Trzech Króli - w barwnych zbrojach, hełmach na głowach, z kolorowymi chorągwiami i bębnami prosto z Czarnego Lądu, zaspani jeszcze nieco mieszkańcy Krakowa przecierali oczy ze zdumienia. Zdziwieni byli też turyści z różnych stron Europy i świata, którzy do Grodu Kraka przyjechali, i widząc formujący się barwny korowód, chętnie fotografowali się z dworem króla Baltazara. W końcu, po Mszy św. odprawionej w kościele św. Floriana, gdy wybiła godz. 11, afrykański człon orszaku dowodzony przez młodzież powiewającą flagami ŚDM Kraków 2016, minął Bramę Floriańską i ruszył w stronę Rynku Głównego.
Po Mszy św. odprawionej w kościele sióstr sercanek oraz w kościele św. Anny, siły połączył też orszak zielony, czyli azjatycki, prowadzony przez dwór króla Melchiora. Wyruszył z placu Sikorskiego, a jego znakiem rozpoznawczym był Lajkonik i wschodnie gongi.
- W orszaku idziemy od samego jego początku. Wtedy mieliśmy tylko jedno dziecko, córkę Anię, ale w między czasie na świecie pojawiło się jeszcze dwóch chłopców: Jaś i Paweł, i teraz już do Dzieciątka idziemy w piątkę. Dzieci bardzo lubią ten dzień, a my staramy się tłumaczyć im, czym ten orszak tak naprawdę jest i dlaczego to takie ważne, by oddać Jezusowi pokłon - mówią Agnieszka i Maciek. - Bardzo nam się podoba, że w krakowskim orszaku tradycją stało się, iż Świętą Rodzinę gra zawsze prawdziwa rodzina z urodzonym niedawno dzieckiem - dodają.
W tym roku rolę Świętej Rodziny już po raz drugi zagrali Danuta i Tomasz Soczówkowie. W 2013 r. Jezusa grała ich córeczka Zosia. Tym razem Dzieciątkiem był malutki synek, Tobiasz.
- Zagranie Świętej Rodziny to dla nas duży zaszczyt i wyjątkowa okazja by wejść w rolę Maryi i Józefa - mówi Danuta Soczówka, na co dzień nauczycielka pracująca w internacie Zespołu Katolickich Szkół im. Świętej Rodziny z Nazaretu w Krakowie.
- To, że rola do nas powróci, przepowiedział nam wtedy ks. Krzysztof Wilk, dyrektor ZKS. Gdy już schodziliśmy ze sceny śmiał się, że tak dobrze nam poszło, że może tu jeszcze wrócimy, ale ze synem. I tak się stało, bo na świecie pojawił się Tobiasz, więc ksiądz dyrektor uznał, że rolę mamy już zaklepaną - opowiada Danuta Soczówka. - Fakt, że nasze dziecko może grać Dzieciątko Jezus, jest dla nas wielką radością, ale i lekcją pokory. Bo ja sama czuję się trochę niegodna, by być Maryją - dodaje.
Na zakończenie orszaku wszyscy zgromadzeni pod sceną wysłuchali premierowego wykonania hymnu Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016. Więcej o tym wydarzeniu można przeczytać w tekście Świat poznał hymn ŚDM http://krakow.gosc.pl/doc/2304909.Swiat-poznal-hymn-SDM