6 stycznia Orszaki Trzech Króli przeszły ulicami Wieliczki. W centrum „Solne Miasto” pokłoniono się narodzonemu Dzieciątku Jezus.
Królami byli w tym roku członkowie grupy kolędniczej „Zza Okna”, działającej od 2000. roku w Małej Wsi. Królem Kacprem był Józef Kania, kolejarz z zawodu, królem Melchiorem Józef Żak, emeryt zaś królem Baltazarem Bogdan Szeląg, konserwator urządzeń wodno-kanalizacyjnych.
- Orszaki poszczególnych królów tworzyli w tym roku uczniowie i przedszkolaki z naszej gminy. Ze Szkoły Podstawowej z Raciborska (Orszak Króla Kacpra), ze SP nr 4 i Przedszkola nr 4 w Wieliczce (Orszak Króla Melchiora) oraz z Przedszkola z Koźmic Wielkich i Przedszkola z Mietniowa (Orszak Króla Baltazara) - powiedziała Dominika Chylińska, koordynująca przygotowania do przemarszu wielickiego Orszaku Trzech Króli .
Jako pierwszy wyruszył tuż po południu Orszak Króla Kacpra, po Mszy św. w kościele św. Klemensa. U zbiegu ulic: Powstania Warszawskiego i Mickiewicza, dołączył do niego Orszak Króla Melchiora, na skrzyżowaniu ulic: Daniłowicza i Dembowskiego zaś Orszak Króla Baltazara.
- Idziemy przez miasto z radosnym świadectwem wiary - powiedział ks. Dawid Leśniak z wielickiej parafii św. Klemensa.
Burmistrz Wieliczki Artur Kozioł oraz wieliccy księża dziekani: Zbigniew Gerle i Wiesław Popielarczyk zaprosili do udziału w Orszaku grupy parafialne, zespoły regionalne, chóry, orkiestry, organizacje społeczne, grupy inicjatywne, grupy kolędnicze oraz wszystkich mieszkańców oraz turystów.
W Orszaku szli m. in. członkowie orkiestr dętych z Byszyc i Podstolic, zespołów regionalnych: „Raciborsko” i „Sułkowianie”, schola „Klemenciaki” z parafii św. Klemensa, grupa wolontariuszy Światowych Dni Młodzieży z Wieliczki, strażacy oraz wielu wieliczan i gości, z królewskimi koronami na głowach.
Śpiewano kolędy, wznoszono okrzyki „W naszej rodzinie uśmiech nie zaginie!”. Wśród maszerujących harcował Diabeł i Śmierć, z jednej z grup kolędniczych. Strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Zabawie, nieśli wielką szopkę.
- Maszerujemy w Orszaku po raz pierwszy. Nasz trzyletni synek Ignaś pytał nas wcześniej, czy naprawdę będzie mógł mieć na głowie królewską koronę. Teraz jest bardzo dumny z tego, że idzie z innymi "królami" - powiedzieli państwo Staniszewscy z Koźmic Wielkich.