Trzej królowie wyruszyli z trzech parafii: św. Franciszka z Asyżu na Zarabiu, św. Brata Alberta na os. Tysiąclecia oraz św. Wojciecha z Osieczan, by spotkać się na myślenickim rynku i oddać pokłon nowo narodzonemu Jezusowi.
Od kilku już lat w Święto Objawienia Pańskiego, białe, zimowe ulice polskich miast zapełniają się tłumem rozśpiewanych ubranych ludzi. Uczestnicy Orszaku Trzech Króli wychodzą z ciepłych domów, by ogłosić swoją radość z objawienia się Chrystusa światu, oraz aby pokazać swoją wiarę tym, którym brakuje odwagi by do niej się przyznać.
W tym roku w tej największej plenerowej akcji ewangelizacyjnej w Polsce wzięło udział ponad 330 miejscowości. Wśród nich nie mogło zabraknąć Myślenic, gdzie Orszak Trzech Króli szedł już po raz drugi. Rok temu kolędujący marsz zainicjowany przez ks. Mirosława Kulesę, Leszka Pniaczka i Jana Płoszczycę, był typową, spontaniczną akcją, powiewem ducha "puszczonym na żywioł". Pomysł tak spodobał się mieszkańcom miasta nad Rabą, że postanowiono rozszerzyć formułę. W tym roku orszak szedł więc nie tylko z Osiedla 1000-lecia. Stamtąd, spod kościoła św. Brata Alberta, wyruszył czerwony orszak króla europejskiego, który pośród swych poddanych poruszał się na pięknym rumaku. Duchową pieczę nad tym marszem sprawował ks. Mirosław Kulesa, a duchowo łączył się z wędrującymi ks. proboszcz Adam Pawicki.
Z kolei z parafii św. Franciszka z Asyżu na Zarabiu wyruszył przystrojony na zielono orszak króla azjatyckiego, wędrujący pod duchową pieczą ks. Józefa Orawczaka, proboszcza parafii.
Od Dolnego Przedmieścia, pod niebieskimi sztandarami, wśród kadzielnych dymów, wyruszyli natomiast poddani zasiadającego w karocy króla afrykańskiego, którym przewodził ks. Bogusław Seweryn, proboszcz parafii św. Wojciecha w Osieczanach.
Wszystkie trzy orszaki spotkały się na myślenickim rynku, a tam przy żłóbku, czekała na nie Święta Rodzina i pastuszkowie, w których role wcielili się młodzi aktorzy z grupy teatralnej prowadzonej przez ks. Sławomira Kowalskiego, a działającej przy parafii Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Nie tylko królowie złożyli tu swoje dary: złoto kadzidło i mirrę. Również mieszkańcy miasta i gminy Myślenice mogli podzielić się tym, co mają z tymi, którzy pomocy potrzebują. Chętni składali więc dary żywnościowe, które zostały podzielone przez Caritas "Betania" i dostarczone najuboższym.
Później, w kolędowaniu na Rynku, przygotowanym przez Myślenicki Ośrodek Kultury i Sportu, wzięło udział kilkanaście grup kolędniczych. Nie straszny był im chłód i głód, bo o rozgrzanie i napełnienie żołądków zadbali niezawodni strażacy z jednostek ochotniczych straży pożarnych.
W sumie na orszaku zjawiło się ok. 2,5 tys. osób, a organizatorzy mają nadzieję, że za rok kolędujących śmiałków będzie jeszcze więcej. Snują też marzenia, by w orszaku poszedł wtedy najprawdziwszy wielbłąd. W tym roku trochę do pełni szczęścia zabrakło, jednak i tak ogromne wrażenie, zwłaszcza na najmłodszych uczestnikach, robiły konie udostępnione przez Myślenicki Klub Jeździecki "Hucuł". Furorę robiły też piękne królewskie stroje zaprojektowane i wykonane przez panią Monikę Madej.