Ile powinien zarabiać włodarz Wadowic? Zdaniem Mateusza Klinowskiego – co najmniej 18 tysięcy.
Po wyborach samorządowych wielu nowych burmistrzów i prezydentów zaczęło urzędowanie od… obniżenia własnej pensji. Czasem jest to realizacja obietnicy złożonej w kampanii, innym razem reakcja na stan gminnych finansów lub fortel, by uniknąć podnoszenia płac w urzędzie (przykład idzie z góry). Bywa i tak, że radni z innej opcji na dobry początek chcą w ten sposób pokazać swemu włodarzowi „kto tu rządzi”. Z powszechnego trendu na zaciskanie pasa postanowił wyłamać się burmistrz Wadowic. Na własnym blogu wyznał, że ma problemy by powiązać koniec z końcem za 8 tys miesięcznie (na rękę). I zaproponował by podnieść pensje burmistrza o… 10 tys.
Mateusz Klinowski był sprawcą jednej z większych sensacji jesiennych wyborów, pokonując Ewę Filipiak w wyścigu po fotel włodarza „miasta papieskiego”. Wbrew obiegowej opinii swój sukces nie zawdzięczał jednak antyklerykalnym poglądom lecz populistycznej kampanii. Prezentował się jako kandydat obywatelski, społecznik, bicz na rozpasanie i rozrzutność władzy. Zapowiadał posprzątanie wadowickiej „stajni Augiasza” i nowe porządki.
Teraz okazuje się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ten poprzedni – praca naukowa na UJ – jawi mu się jako raj utracony, ten nowy (biuro burmistrza) przypomina kierat, mordęgę za psi pieniądz. „Zamiast wypracowywać pensum i mieć ponad pół roku wolnego dla siebie, będę pracował po 8-10 godzin codziennie, a pewnie i w wiele weekendów. Do dyspozycji miesięcznie zostanie mi jedynie 3.000 zł więcej niż otrzymywałem na UJ. Czyli w pracy, gdzie sam sobie organizowałem czas, nie musiałem się niczym stresować i ponosiłem nieproporcjonalnie mniejszą odpowiedzialność za własne decyzje” – skarży się na swoim blogu
Jak żyć za 8 tysięcy miesięcznie – pyta Klinowski – mając na utrzymaniu dwa mieszkania? I konkluduje: „w dzisiejszej Polsce bycie burmistrzem to w gruncie rzeczy robota dla społeczników lub… szaleńców”. Ponieważ sam nie zalicza się do żadnej z tych kategorii, wyjście z sytuacji dostrzega jedynie w podniesieniu swego uposażenia. A jako człowiek lewicy ma gest i sugeruje podwyżkę dla wszystkich prezydentów, burmistrzów i wójtów, ustawowo, w takiej samej wysokości. Po 10 tysięcy na głowę. „Mogłoby to spowodować, że do polityki poszli by ludzie lepiej wykształceni i nastawieni bardziej altruistycznie” - konkluduje.
I tak oto dowiedzieliśmy na czym polega altruizm. A mieszkańcy Wadowic już pewnie zaczynają żałować, że dali się nabrać.