Mecenas pisze poradnik dla użytkowników maczet i wiesza go w sieci. Bo chce się "odwdzięczyć".
W Krakowie coraz częściej sacrum zderza się z profanum. Miasto staje się nie tylko mekką wielbicieli niewyszukanych rozrywek, ale także areną bezwzględnych gangsterskich porachunków. Tylko w Krakowie gangi (używające dla niepoznaki barw dwóch najstarszych polskich klubów piłkarskich) wykorzystują do tego celu maczety. Giną ludzie, policja ściga sprawców, sądy są w stanie ich skazywać jedynie dzięki "świadkom koronnym".
Mamy bowiem do czynienia z organizacją (a właściwie dwoma organizacjami) o charakterze mafijnym. Z mafią walczy się trudno, bo zazwyczaj ma swoich doradców (consigliere), adwokatów, którzy wykorzystując luki w prawie chronią swoich żywicieli. Nihil novi sub sole. A jednak mamy pewną nową jakość - jest nią wspieranie bandytów w sposób jawny, wręcz bezinteresowny, w przestrzeni publicznej.
"Mam dla Państwa darmową poradę na wypadek, gdy policja ujawni maczetę w samochodzie, domu, plecaku, reklamówce czy w jakikolwiek sposób ukrytą. Otóż wbrew gazetowym przechwałkom w większości przypadków nie ma szans na skuteczne Państwa ukaranie, a takiej sytuacji w ogóle nie trzeba się obawiać" - pisze na swym blogu mec. Maciej Burda. Krakowski adwokat ma dla użytkowników maczet więcej praktycznych porad. Żeby była jasność, nie są one przeznaczone dla ogrodników mogących przypadkowo znaleźć się w cieniu podejrzenia. "Państwo wożą ze sobą te maczety, tasaki, noże i inne niebezpieczne narzędzia. Państwo zabierają ten sprzęt w miejsca publiczne. To oczywiście bardzo źle, ale ja dzięki Państwu reguluję zobowiązania, w ogóle trwam, więc jakoś się Państwu muszę odwdzięczyć" - pisze mecenas. Pół żartem, pół serio.
"Gazeta Krakowska" zapytała kilku członków palestry, a także etyka prawa, co sądzą o takich "poradach". Z typową dla wykonywanego zwodu ostrożnością wszyscy uznali, że mieszczą się one w granicach prawa, nawet jeśli są dla kogoś oburzające. A są.
Każdy ma prawo do porad prawnych, także darmowych. Nie mówimy jednak o przestępstwach podatkowych, ale o pobiciach i zabójstwach, publicznych egzekucjach, przypadkowych ofiarach zadźganych w biały dzień. Jeśli sprawców takich mrożących krew w żyłach ataków nie udaje się schwytać i przykładnie ukarać, to przynajmniej powinni oni się spotykać z publicznym potępieniem i ostracyzmem.
Nie ma za co im się odwdzięczać.