Wraca wiosna i optymizm. Na razie na piłkarskie boiska po obu stronach Błoń.
Źródła tego optymizmu inne są w Cracovii, inne w Wiśle. Przez całe dekady kibice przyzwyczaili się, że to ta pierwsza ma „dolę garbatą”, a gwiazda (choć biała, a nie czerwona) jest pieszczochem władzy i pieniądza.
Ale ostatnio fortuna się odwróciła. Przy ul. Kałuży jest „bogato”, a przy Reymonta same zmartwienia i długi. Problemem stała się nawet licencja na udział w rozgrywkach i opłata za korzystanie ze stadionu.
Optymizm „Pasów” bierze się stąd, że drużynie, której średnio wyszła piłkarska jesień, udało się pozyskać kilku nowych zawodników, zarówno perspektywicznych, jak i rutynowanych (obrońca Piotr Polczak i napastnik Erik Jendrisek).
Natomiast największą zdobyczą Wisły zdaje się być… nowy prezes, Robert Gaszyński. Były bramkarz, a dziś doświadczony menedżer sprawił, że w klubie powiało dawno nie widzianym profesjonalizmem.
Cudu prezes na razie nie uczynił, pieniędzy z RPA nie przywiózł, ale opanował sytuację i przywrócił w klubie spokój. Nikogo nie pozyskał (Miśkiewicz to oczekiwany powrót), ale też nikogo nie stracił.
Słabość (brak pieniędzy na transfery) może się okazać siłą płynącą ze stałości, bo trenerowi Smudzie udało się zgrać całkiem niezły zespół. Zdaniem Gaszyńskiego, nawet na europejskie puchary. Pod warunkiem, że Wisły nie dopadnie seria kontuzji, bo jej kadra liczy raptem 15 pełnowartościowych graczy.
Nadzieje studzą wyniki zimowych sparringów. Oba krakowskie zespoły solidarnie zbierały w nich baty i miały ogromny problem ze strzelaniem bramek.
Kibice szybko im to jednak wybaczą, jeśli w pierwszych kolejkach rundy - zwanej (na razie umownie) wiosenną - zaczną zbierać punkty.
Sytuację w tabeli można bowiem skomentować jak prognozę pogody po góralsku: albo będzie słonce, albo spadnie deszcz.
Nie można nawet wykluczyć, że i Wisła, i Cracovia zagrają latem w europejskich pucharach. Ta druga wciąż bowiem ma szanse na Puchar Polski.