Co może pojednać kibiców "Cracovii" i "Wisły"? Hołd dla żołnierzy wyklętych.
Święta wojna dzieli Kraków od stu lat. Ostatnie dwadzieścia to już wojna „na noże”. Niestety, także w dosłownym tego słowa znaczeniu. Oprócz „tradycyjnych” starć z policją i szalikowcami konkurencyjnych drużyn, trwa wyniszczający spór o panowanie nad przestrzenią miejską. Szpetne graffiti „zdobią” zarówno stare mury, jak i nowe elewacje. Internet kipi zaś od nienawiści i gróźb karalnych wysyłanych do fanów drużyny zza Błoń.
Jedynym dotąd momentem, kiedy doszło do zawieszenia broni i skrzyżowania szalików była słynna msza pojednania po śmierci Jana Pawła II. Tamto zgromadzenie wciąż pozostaje nie tylko tematem nostalgicznych wspomnień, ale punktem odniesienia. Zrodziło ideę corocznych pielgrzymek kibiców do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Ideę pielęgnują ks. Henryk Surma, kapelan „Cracovii” oraz ks. infułat Bronisław Fidelus, wierny kibic „Wisły”, mocno jest też wspierana na przez sportowców obu klubów.
Poza Łagiewnikami (i może Częstochową, gdzie też pielgrzymują kibice) nie sposób było spotkać fanów obu drużyn maszerujących zgodnie w jakiejś sprawie. Dlatego uczestnicy niedzielnego marszu ku czci Niezłomnych - Żołnierzy Wyklętych przecierali oczy ze zdumienia widząc Pasy i Białą Gwiazdę zgodne obok siebie. Kibiców przyszło na rynek moc, nie szczędzili gardeł w patriotycznym uniesieniu, bez względu na kolor szalika. Byli razem, dla Nich. Okazuje się, że są sprawy dla których można wznieść się ponad – nawet tak gorące – podziały. To kolejne, skromne, ale i spektakularne zwycięstwo narodowych bohaterów.
Oczywiście o pojednaniu nie ma mowy, choćby dlatego, że derby za pasem. Zapewne znów będzie gorąco i mało kulturalnie. Ale w takich wydarzeniach, jak marsz dla Żołnierzy Wyklętych czy pamięć o mszy pojednania jest sens głęboki. Mówimy bowiem o tysiącach młodych ludzi, których nie wolno skreślać. Także dlatego, że nie stanowią jakiegoś osobnego gatunku, są naszymi sąsiadami, kolegami ze szkoły czy pracy, a stadiony na które przychodzą też nie są eksterytorialne. Więc to chyba dobrze, że kibice uznają za swoich bohaterów ludzi prawych i mają w życiorysach słynną mszę na stadionie przy ul. Kałuży. Jest się na czym oprzeć.