Ponad 2 tys. osób wzięło w piątek udział w małopolskiej Ekstremalnej Drodze Krzyżowej.
- Zdecydowałam się na tę drogę krzyżową, bo jestem śpiochem i chcę Panu Bogu coś ofiarować z siebie. Ta trasa, mimo, że ciężka, umacnia mnie duchowo i daje mi wiarę - mówiła Pani Krystyna, uczestniczka EDK.
Z kolei Marcin, który w tym roku wyruszył w ekstremalną drogę po raz pierwszy, opowiadał, że chce się przede wszystkim na tyle zmęczyć, żeby oczyścić się z negatywnych emocji i w wyjątkowy sposób przygotować się do Wielkanocy. - Ta noc, ta droga, walka ze swoimi słabościami i kryzysami, które na pewno się pojawią, pozwolą nam przemyśleć parę spraw - mówił.
Małopolska Ekstremalna Droga Krzyżowa rozpoczęła się od Mszy św. w kościele św. Józefa w Podgórzu. Wyruszający usłyszeli m. in. fragment Ewangelii św. Łukasza: "Kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa".
W odniesieniu do tych słów ks. Stryczek zauważył, że "żyjemy w czasach, w których się ludziom dogadza. Im bardziej się dogadza, tym bardziej nie czują, że wiedzą po co żyją. Obcujemy teraz z jedną z większych tajemnic naszego życia - chcemy z jednej strony żeby nam było dobrze, ale w głębi serca czujemy, że moglibyśmy to życie oddać gdyby trzeba było, tak, jak dzisiaj".
Dla wyruszających na EDK z Krakowa przygotowano 13 tras, z czego najdłuższa miała 57 km i prowadziła do Myślenic. Najkrótsza zaś kończyła się w Kalwarii (liczyła 41 km). Żadna z nich z pewnością nie była łatwa.
Dla Krzysztofa, jednego z uczestników najtrudniejsza w tej drodze była samotność. - Mimo tego, że idziemy w grupie, to powinniśmy tę drogę przeżywać samotnie, a to jest bardzo trudne - tłumaczył.
Z kolei Mariusz, dla którego była to już trzecia EDK, zwrócił uwagę na odmienny aspekt obecności towarzyszy drogi. - Dla mnie ekstremalność to pewne granice, które każdy z nas ma w sobie. Ta droga to taki wydzielony czas, który trzeba spędzić sam na sam z Bogiem i towarzystwo innych osób może nieraz rozpraszać, ale też pomaga zwrócić uwagę na coś bardzo cennego - na potrzeby drugiego człowieka. W każdym trzeba dostrzegać Pana Boga - wyjaśnił.
- Ten moment, w którym już się nie chce, w którym wszystkiego jest za dużo, za trudno i za ciężko, jest kluczowy dla przeżywania tej drogi krzyżowej - tłumaczył z kolei ks. Jacek Stryczek. - Bardzo duża część pobożności wielu ludzi opiera się na strefie komfortu, a ta droga krzyżowa jest wyjściem z tej strefy - wyjaśniał.
- Prawdziwa modlitwa zaczyna się wtedy, kiedy mówię: "Boże, Ty jesteś ważniejszy niż mój ból. Ty jesteś pierwszy. Z Tobą chcę rozmawiać" - dodał. Zaznaczył też, że słowo "ekstremalna" w odniesieniu do Drogi Krzyżowej jest skrótem Ewangelii bo - jak mówił - "nie ma życia Ewangelią bez ekstremalności".
W Mszy św., rozpoczynającej Ekstremalną Drogę Krzyżową wziął udział również kard. Stanisław Dziwisz. - W tym zgromadzeniu czuje się siłę, czuje się ogromne zjednoczenie we wspólnym celu. Towarzyszy wam dziś cała Polska, towarzyszę wam również ja, bo zdaję sobie sprawę ile wysiłku potrzeba żeby tam dotrzeć, niosąc ze sobą krzyż Chrystusa - mówił do uczestników EKD.
- Pismo Święte mówi: "Kto chce iść za Mną niech weźmie swój krzyż i Mnie naśladuje". To spróbujmy naśladować Chrystusa, każdy na swój sposób - zachęcał metropolita krakowski.
Prosił też, aby zebrani wzięli ze sobą wszystkie sprawy Polski, aby przepraszali Boga za wszystkie niewierności i brak miłości. Podziękował za świadectwo, które dają oraz dodał, że "biskup ma umacniać, ale i takie zgromadzenie biskupa umacnia".