W wigilię Niedzieli Miłosierdzia, w Godzinie Miłosierdzia, na krakowskim Rynku znów zabrzmiała pieśń o Wielkiej Nocy, a młodzież odtańczyła pełen radości Taniec Wielkanocny.
- Każdego roku jest w nas coraz więcej modlitwy, radości i chęci, by mówić o Bożym Miłosierdziu, by zarażać nim innych ludzi. Dla nas to nie tylko taniec i rozdawanie róż z cytatem z "Dzienniczka" św. s. Faustyny, ale to przede wszystkim przeżycie duchowe - opowiada Kasia z Diakonii Miłosierdzia Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Krakowskiej, organizatora akcji "Róża dla Jezusa Miłosiernego".
Jak przekonuje, świadectwa osób, które biorą udział w akcji, oraz tych, które zostają obdarowane różami, udowadniają, że warto kontynuować akcję, bo stała się ona kolejnym etapem ewangelizacji Krakowa i turystów, których mnóstwo jest na Rynku Głównym.
- Dla mnie najmocniejszym doświadczeniem jest Koronka do Bożego Miłosierdzia, którą w wielkim skupieniu odmawiamy w Godzinie Miłosierdzia, wśród zgiełku krakowskiego rynku i przy dźwiękach hejnału. Ludzie zatrzymują się i spontanicznie włączają się w modlitwę. To jest piękne - nie kryje wzruszenia Kasia.
Akcja przez cały rok omadlana jest przez różne osoby, duszpasterstwa, wspólnoty i parafie, by została jak najlepiej przygotowana, i by włączyło się w nią jak najwięcej ludzi. - O modlitwę prosimy szczególnie w Wielkim Poście, gdy trwają próby tańca. To ważne, by nikt nie zapomniał, że tak naprawdę to nie jest nasze dzieło, ale Boga. A różne znaki pokazują, że chyba jest Mu ono miłe. Na przykład rok temu przez cały dzień było pochmurno i deszczowo, a w Godzinie Miłosierdzia, gdy zaczynaliśmy tańczyć, nagle rozbłysło słońce - wspomina Kasia.
Modlitwa daje namacalne owoce, bo każdego roku na płycie Rynku Głównego rzeczywiście tańczy coraz więcej osób - tym razem było ich ponad 300, i to w różnym wieku. Tańczyli nie tylko Krakowianie, ale też osoby z całej Małopolski, a nawet z Podkarpacia.
Róże z cytatem z "Dzienniczka" dostawali zarówno mieszkańcy Krakowa, jak i zaskoczeni turyści Monika Łącka /Foto Gość - Rok temu, dzięki koleżance, w Białą Sobotę byłam w Krakowie i choć podczas "Róży" tylko odmawiałam Koronkę, to akcja bardzo mi się spodobała. Dzięki filmom w internecie nauczyłam się jednak układu tanecznego, bo wiedziałam, że dziś znowu muszę tu być - mówi Ania z Przemyśla, oddalonego od Krakowa o 250 km.
- Ta akcja nie może nam się znudzić, bo Miłosierdzie Boże nigdy znudzić się nie może, a my przecież o nim opowiadamy ludziom. Miłosierdzie jest jedyną nadzieją dla świata i dla ludzi, którzy żyją tak, jakby Boga nie było. W ostatnim dniu nowenny przed Niedzielą Miłosierdzia Jezus prosi, by do Jego serca przyprowadzić dusze ludzi oziębłych, które najbardziej raniły Go w Ogrojcu. Może dzięki "Róży" ktoś zbliży się do Bożego serca? - zastanawia się ks. Bogusław Seweryn, pomysłodawca akcji i proboszcz parafii św. Wojciecha w Osieczanach koło Myślenic, dodając, że w "Dzienniczku" św. s. Faustyna pisała, że chce być jak pączek róży rzucany pod stopy Chrystusa, jak kielich kwiatu otwierający się na Boże Miłosierdzie. Róże, które są rozdawane podczas akcji, są odpowiedzią na te słowa.
Warto dodać, że w tym roku, już po raz drugi, w "Róży" brała udział Sylwia Jaśkowiec, pochodząca z Osieczan polska biegaczka narciarska, która w akcję włączyła się z potrzeby serca. Jak mówi, wiara jest dla niej bardzo ważna, a "Róża" jest wspaniałą inicjatywą. Sylwia po zakończeniu sezonu biegowego przeszła operację ręki i do wczoraj odpoczywała w sanatorium, więc nie było pewne, czy da radę być dziś na rynku. Pragnienie serca okazało się jednak mocniejsze od przeszkód zdrowotnych.