Tysiące ludzi brało udział na przełomie 15 i 16 maja w krakowskiej Nocy Muzeów. Te zaś prześcigały się w dostarczaniu atrakcji dla zwiedzających.
Cewki Tesli w Muzeum Inżynierii Miejskiej wygrywały melodie, zabytkowe samochody jeździły po Rynku, Podolski Regiment Odprzodowy palił z muszkietów i pistoletów przed Barbakanem, zaś gimnazjaliści z Trzebini z zapartym tchem oglądali rękopisy dzieł Jana Długosza z jego poprawkami.
- Mamo! To będzie chyba wystrzałowa noc! - cieszył się 10-letni Mariusz Witkowski, słysząc palbę inaugurującą pokazy w Barbakanie.
Rekonstruktorzy z Podolskiego Regimentu Odprzodowego byli dobrze przygotowani, by w razie czego bronić miasta.
- Nasze stowarzyszenie zrzesza 34 osoby z Krakowa i Małopolski. Kultywujemy tradycje militarne oraz obyczaje wieku XVII. Nasi husarze, pancerni i piechota, są wyposażeni szable, muszkiety, hakownice, łuki. Mamy też trzy falkonety czyli niewielkie armaty - powiedział Alfred Pyko, regimentarz.
- My zaś wspieramy naszych dzielnych rycerzy - dodały damy dworu: Urszula Adamczyk i Agata Bugała z Trzebini.
Rycerzy dzielnie wspierali bracia kurkowi z królem Józefem Hojda na czele.
- Ich braccy poprzednicy, niejednokrotnie stawali na murach miasta, by bronić go przed najazdami. W 1768 r. członek Bractwa Kurkowego pasamonik Marcin Oracewicz, zastrzelił rosyjskiego oficera z wojsk oblegających Krakowa, nabijając wcześniej strzelbę „guzem” od żupana - powiedziała wystrojona w staropolską suknię Małgorzata Niechaj, kustosz Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, które organizowało pokazy w Barbakanie.
Długa kolejka chętnych ustawiała się przed wejściem, by potem oglądać pokazy szermierki, uzbrojenia i staropolskie scenki rodzajowe. Furorę robił 19-letni „kotłowy” Mateusz Derniak z Chrzanowa, który z takim zapałem walił pałkami w opięty skórą kocioł, że jedna z nich pękła z trzaskiem. Mateusz potrafi jednak także grac subtelnie na lutni i celnie strzelać z łuku.
Goście podziwiali również dokładne kopie słynnych „cieszynek”, bogato inkrustowanych a przy tym celnych XVII-wiecznych strzelb wytwarzanych w Cieszynie.
- Na zrobienie jednego egzemplarza potrzebuję od 3 do 4 miesięcy. Wykonanie „cieszynki” wymaga bowiem dużej precyzji technicznej oraz inwencji artystycznej przy zdobieniu - powiedział Jerzy Wałga z Cieszyna, rusznikarz artystyczny.
Nie wszyscy jednak biegli do Barbakanu.
Gimnazjaliści z gimnazjum nr 1 w Trzebini wybrali się do Biblioteki Czartoryskich, by obejrzeć trzy rękopisy dzieł Jana Długosza i wysłuchać opowieści o słynnym krakowskim kronikarzu, dyplomacie i duchownym z XV wieku, którego 600-lecie urodzin jest obchodzone w bieżącym roku.
- Dwa kodeksy z XV w. zawierają rękopisy fragmentów Długoszowych „Roczników” oraz „Żywoty św. Kingi”. Ta ostatnia księga pochodzi z biblioteki kronikarza i miał ją zapewne niejednokrotnie w ręku, gdyż znajdują się tu poprawki poczynione jego ręką - powiedział prowadzący prezentację Janusz Nowak, szef działu Rękopisów Biblioteki Czartoryskich.
- To zadziwiające móc oglądać z bliska rękopis stworzony kilkaset lat temu - kręciła głową z podziwem Justyna z klasy I a gimnazjum w Trzebini.
Na prezentacje przyszedł również prof. Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa.
- Jan Długosz był herbu Wieniawa. Jego herbowym współrodowcem był więc zapewne gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski - powiedział prezydent, który niegdyś napisał książkę o tym słynnym kawalerzyście.
Ci zaś których nie ciekawiła ani palba pod Barbakanem, ani rękopisy ani koncert na cewkach Tesli, mogli na Rynku i obok Muzeum Tadeusza Kantora, zobaczyć pokaz zabytkowych samochodów.
Czytaj także: