Kilkanaście osób czytało w tramwaju "Dzienniczek" św. Faustyny. Ewangelizowali, nic nie mówiąc.
Pomysł akcji zrodził się zaledwie dwa dni wcześniej, w piątek, w grupie młodzieży, która przy sanktuarium Miłosierdzia Bożego przygotowuje się do Światowych Dni Młodzieży.
- Nie chodzi o to, żeby z butami wejść do czyjegoś życia, ale o to, żeby się przyznać do wiary - mówiła tuż przed wyruszeniem na trasę popularnego tramwaju nr 8 s. Gaudia Skass ZMBM, opiekująca się łagiewnicką grupą.
Stąd pomysł, by nie narzucać się, nie czytać na głos. - W kieszeniach będziemy mieli cytaty z "Dzienniczka", żeby podzielić się, jeśli będą chętni. Swoich "Dzienniczków" raczej nie będziemy rozdawać, choć i to nie jest wykluczone - opowiadała z uśmiechem.
Dlaczego właśnie "Dzienniczek"? Bo to nie jest zwykła książka - zapewniali młodzi ewangelizatorzy. - Słowa, które tam znajduję, pokrzepiają i dają mi siłę na to, żeby iść do przodu - mówiła Joanna Majka.
Mimo że na początku akcja na początku przebiegała w ciszy, okazała się skuteczna. Współpasażerowie czytali przez ramię, komentowali, niektórzy wysiadali wspólnie z czytającymi "Dzienniczek", by porozmawiać dłużej (uczestnicy spontanicznej akcji przejechali "ósemką" od Łagiewnik aż do pętli w Bronowicach Małych; wysiedli też przed Teatrem Bagatela, by i tam na przystanku poczytać "Dzienniczek").
Jak relacjonuje s. Gaudia, najgłośniej komentowała grupa turystów z Niemiec, przekonanych, że nikt ich nie zrozumie. - Mówili: "Patrz, czytają jakąś jedną książkę. A jakie mają sympatyczne twarze!" - opowiada siostra.
Dodaje, że także uczestnicy akcji skorzystali na tej "podróżnej" lekturze "Dzienniczka", odnajdując mocne i aktualne fragmenty historii św. Faustyny. - Tak to już jest z miłosierdziem, że gdy robimy coś dla drugiego człowieka, Bóg "przy okazji" obdarowuje także nas samych - zapewnia s. Gaudia.