W krakowskim "Sokole" zastanawiano się, "co dalej z Polską?". W konferencji wzięli udział politycy, uczeni, ludzie kultury.
W sali słychać było odgłosy powyborczego optymizmu. - Idzie nowe! Wieje wiatr historii. Czujemy falę społecznego optymizmu, podobną do tej sprzed 35 lat, gdy powstawał ruch „Solidarności”. Podobnie było w 1989 r. Tym razem mamy jednak za sobą doświadczenie minionych 25 lat, co pozwoli nam lepiej działać na rzecz wolności, na rzecz zmian. To zadanie dla nas, dla narodu, z jego różnorodnymi grupami. Będziemy współdziałać ze wszystkimi ugrupowaniami, które chcą w pełni suwerennej Polski. Trzeba m.in. zwrócić się do młodych. Swoje doświadczenie mogą jednak przekazać także starsi, którzy posiadają ducha wolności i odwagi - powiedział 30 maja Stanisław Markowski, krakowski fotograf i muzyk, wraz z Konradem Firlejem, prezesem Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, współorganizator konferencji.
Starano się zdefiniować m.in. warunki zmiany na lepsze. - Nasza konferencja to swoiste przesłanie dla prezydenta Rzeczypospolitej Andrzeja Dudy. Potrzeba m.in. zdefiniować, co dalej z liczącą już 11 wieków polską wspólnotą narodową. Naród nie jest obiektem rządzenia. On jest suwerenem, który dyktuje warunki, jakie ma realizować władza, która ma być sługą narodu. To przekonanie trzeba przekładać na wszystkie sfery życia - powiedział poseł PiS Antoni Macierewicz.
Podkreślano, że warunkiem zmian jest jednak nie tylko określenie stanu państwa i metod jego naprawy. - Bardzo ważna jest nadzieja, że zmiany na lepsze są możliwe. Tę nadzieję wzmocnił sukces wyborczy Andrzeja Dudy. Podtrzymanie tej nadziei jest ważne m.in. dla tego, by odbudować kapitał zaufania społecznego. Bez niego bowiem nic nie zrobimy. W żadnej dziedzinie nic nam się nie uda, jeżeli głównym zadaniem będzie wzajemne „wyrzynanie” się dwóch plemion politycznych, na które się podzieliliśmy. Nie może być to pogodzenie na zasadzie „mniejszego zła”, z odrzuceniem dobrych recept, bez prawnego i politycznego rozliczenia popełnionych błędów. Mam tu na myśli choćby bolesną sprawę smoleńską. Nie na niej powinniśmy się jednak koncentrować, lecz na tym, co możemy zrobić razem - powiedział prof. Andrzej Nowak, historyk, publicysta, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Razem możemy zaś odbudować polską zdolność do produkowania, odbudować nasz potencjał obronny, żeby nie przyszło do głowy któremuś z naszych sąsiadów, szczególnie ze Wschodu, straszyć nas znowu i poniewierać groźbami godność Polski. Potrzeba nam odbudować nasze miejsce w Europie. Nie możemy być tylko niemiecką Marchią Wschodnią. Musimy jednak o swój interes narodowy walczyć w grupie krajów, które myślą podobnie, jak my - dodał historyk.
Podkreślił również znaczenie sfery symbolicznej. - Pewna aktorka powiedziała 4 czerwca 1989 r., że w Polsce skończył się komunizm. Być może. Jednak struktury państwa komunistycznego zbudowanego na strachu, niepodległości i upodleniu przetrwały. Elity tego państwa przetrwały i weszły do elity III RP. Skończył się komunizm, ale nie skończył się PRL. PRL symbolicznie skończył się dopiero 24 maja, wraz z wyborem Andrzeja Dudy na prezydenta Rzeczypospolitej. Symboliczne jest również to, że wybór odbył się w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, zaś zaprzysiężenie odbędzie się 6 sierpnia, w rocznicę wymarszu z krakowskich Oleandrów I Kompanii Kadrowej - stwierdził prof. Nowak.
Przestrzegano jednak przed „słomianym zapałem”, budzącym dynamizm społeczny jedynie okresowo, choćby w trakcie wyborów. - Nie bawię się nigdy w proroka, lecz diagnoza tego, co należałoby zrobić w przyszłości, jest pożądana. Prezydent Duda otrzymał mandat społeczny. To jednak dopiero pierwszy krok w odzyskiwaniu wygaszanej Polski. Nadzieja na zmiany pobudza do myślenia i do działania. Zadaniem naszej konferencji jest dać m.in. myślowe podstawy dalszego działania na rzecz zmian. To działanie jest jednak potrzebne przez cały czas, nie tylko podczas wyborów. Wybrani przez nas reprezentanci powinni przez cały czas czuć oddech wyborcy na swoich plecach - powiedział prof. Janusz Kawecki z Politechniki Krakowskiej.