Msza św. w intencji miasta i jego mieszkańców w bazylice oo. franciszkanów zakończyła obchody 25-lecia odrodzonego samorządu Krakowa.
- Dobrze, że dwa dni przed rocznicą lokacji Krakowa na prawie magdeburskim wspominamy to wydarzenie przy ołtarzu eucharystycznym. Dokument podpisany 5 czerwca 1257 r. przez księcia Bolesława Wstydliwego rozpoczyna się bowiem tak, jak liturgia, czyli od słów: "W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego" - zauważył w homilii bp Grzegorz Ryś, który przewodniczył Eucharystii.
Nie bez powodu obok pieczęci księcia na dokumencie była też pieczęć ówczesnego biskupa Krakowa. - Aby przechować w pamięci historyczne wydarzenia, potrzeba świadków. Bez nich można mieć nawet najpiękniejszą historię i dokumenty w archiwum, ale nic z nich nie pamiętać i nie przekazywać ich potomnym. Dziś, przy grobie księcia, świadkami historii jesteście wy, czyli wszyscy uczestnicy tej Mszy św. - przekonywał biskup.
Nawiązał on również do przypadających na dziś słów Ewangelii, w których Jezus poucza saduceuszów pytających Go o to, czyją żoną będzie po zmartwychwstaniu kobieta, która po śmierci swojego męża była jeszcze żoną sześciu jego braci.
- Dla chrześcijan umierający brat to Chrystus, a wdową jest Kościół, dlatego każdy z nas ma wziąć za niego odpowiedzialność i wzbudzać jego potomstwo. Często jednak ludzie mówią: "A co mnie ten Kościół obchodzi?". W ten sposób pluje mu w twarz - podkreślał mocno bp Ryś.
Jak dodał, wszyscy powinniśmy bezinteresownie żyć problemami i sprawami własnej wspólnoty - Kościoła, ale też i miasta. Jeśli miasto nie wywołuje u nas takiej aktywności i takiej odpowiedzialności za wspólne dobro, to nie jest dobrze. Wtedy to wspólnota ma prawo pluć nam w twarz. Na szczęście przez wieki nie brakowało osób, które wiele dla miasta zrobiły, a my dziś mamy je wspominać. Pomaga w tym łaska, którą czerpać można z uczestnictwa w Eucharystii - przekonywał bp Grzegorz.