Na miejskim rynku można było 6 czerwca oglądać samochody zabytkowe i nowoczesne.
Różniły się wiekiem, kolorem, wyposażeniem, modyfikacjami. Łączyło je jedno - legendarna marka Ford Mustang.
Wśród samochodów prezentowanych podczas polsko-niemieckiego zlotu w Niepołomicach był m. in. czerwony mustang z 1973 roku, wyposażony w silnik V8 o pojemności 5,7 litra i mocy 280 KM.
- To ostatni rok produkcji tzw. klasycznego mustanga - mówi Wojciech Wójcik z Piaseczna, uczestnik zlotu i właściciel zabytkowego auta. - One mają w sobie duszę. To były auta robione przez ludzi, montowane przy taśmie, ale nie przez roboty. Nie są perfekcyjnie spasowane, ale taki ich urok. Poza tym to brzmienie - żaden z tych nowych mustangów nie brzmi tak, jak te stare - dodaje.
Choć wnętrze nie jest idealnie wyciszone, a fotele nie mają pięciostopniowej regulacji, nowe samochody nie dają takiej frajdy z jazdy. Zwłaszcza z odkrytym dachem.
- Wtedy jest fantastycznie. Słychać wszystkie cykady, czuć zapach skoszonej trawy, kwiatów. Żona kiedyś nie chciała nim jeździć, ale raz przewiozłem ją na wieś. Był zachód słońca, były piękne zapachy i nagle się okazało, że to uwielbia - ze śmiechem dodaje W. Wójcik.
Wśród niedogodności, z którymi pogodzić się muszą właściciele mustangów, zdecydowanie można wymienić spalanie: "klasyczny" egzemplarz z 1973 roku spala ok. 20 litrów na 100 kilometrów - przy spokojnej jeździe. - Jak się więcej wyprzedza, w mieście, jak się zaczyna "wygłupiać", przy gonitwach z innymi mustangami, paliwko idzie jeszcze bardziej - mówi Wojciech Wójcik.
Przez to niewielki jest zasięg samochodu, posiadającego 70-litrowy bak - na stację benzynową trzeba nim zajeżdżać mniej więcej co 250 km.
W zeszłym roku Ford Mustang obchodził swoje 50. urodziny. Pierwszy egzemplarz - biały kabriolet - wyjechał z fabryki wiosną 1964 roku. Od 2015 roku mustangi dostępne są na rynku europejskim - w tym także u polskich dealerów.